fbpx
Maria Poprzęcka luty 2013

Jacek Woźniakowski o sztuce

Długie życie Jacka Woźniakowskiego było arką przymierza między dawnymi i nowymi laty. Dawało uspokajające poczucie, że w kulturze pomimo wszystko istnieje continuum. Tworzona przez nią wspólnota trwa pomimo wojen, totalitaryzmów, żelaznych kurtyn, niszczącego działania czasu i zawodności ludzkiej pamięci.

Artykuł z numeru

Narkotyki: protezy duszy

Narkotyki: protezy duszy

Był grudzień 1967 r., sala PAU na Sławkowskiej. Jako pomoc biurowa zatrudniona w Stowarzyszeniu Historyków Sztuki po raz pierwszy w życiu uczestniczyłam w dorocznej naukowej sesji Stowarzyszenia. Poświęcono ją „sztuce około 1900”, czyli secesji, która wtedy, po dziesięcioleciach pogardy, wróciła do mody i badawczych łask. Na początku było wspaniałe wystąpienie Mieczysława Porębskiego, który mówił o modernizmach i Picassie. Później bywało nudnawo. I oto na koniec – olśnienie. Jacek Woźniakowski – głos w dyskusji. Trzy przypisy do referatu Porębskiego. Dla przyszłego, niedouczonego historyka sztuki olśnienie, że historię sztuki można tak uprawiać. Z wyobraźnią, z fantazją, z erudycją nieznającą ciasnych specjalistycznych ograniczeń. Poważnie, ale też z dystansem i dowcipem. Że skojarzenia lub spostrzeżenia, które innym posłużyłyby za bazę do uczonej kolubryny, tu rzucane są jako niewiele znaczące „przypisy”.

Trzy przypisy nie weszły do wydanych przez Universitas Pism wybranych Jacka Woźniakowskiego. Zapewne słusznie, bo związane były z tamtą sytuacją, tamtymi wystąpieniami, także tamtą atmosferą. Lecz, może mimochodem, wyznaczają one trzy główne obszary pisania o sztuce Jacka Woźniakowskiego. Przypis pierwszy wskazywał na myśl Fryderyka Schlegla, który „postulując w początkach XIX wieku sztukę romantyczną, z niezwykłą przenikliwością określił to, co stanie się kiedyś istotnym elementem secesji”. Schlegel widział konieczność stworzenia nowej chrześcijańskiej mitologii, której istotą będą idealizm i nowa filozofia natury, zaś jej wyrazem – alegoria i arabeska. Alegoria, która w poszczególnych kształtach odzwierciedli nieskończoną jedność kosmosu, kształty te zaś winne być powiązane arabeską w nieograniczone ciągi, bez odniesienia do jakiegoś centrum. Owo „wyłączenie środka” skierowało myśl Woźniakowskiego nie ku sedlmayrowskiemu Verlust der Mitte, lecz do Johana Huizingi. Ten wielki badacz kultury wskazywał na właściwe romantyzmowi „rozpłynięcie się” ideologicznego centrum, które dotąd nadawało nośność znaczeniową poszczególnym figurom. Stąd w romantyzmie takie ulubienie drobnych form, winiety, klejnociku. W tak skreślonej przez Huizingę charakterystyce romantyzmu Woźniakowski ujrzał znakomitą analogię do secesyjnej sztuki i modernistycznej literatury, podobnie pozbawionej znaczeniowego jądra, spełniającej się w płynnej, rozfalowanej, słownej lub wizualnej ornamentyce.

Tak więc pierwszy przypis ukazywał Jacka Woźniakowskiego zwróconego ku myśli o sztuce, lecz także ku historiozofii i estetyce, ku próbom uchwycenia istoty sztuki w jej historycznych przeobrażeniach, nawrotach i zawirowaniach. Sam zaś wątek alegorii i romantycznej arabeski, tu ledwie dotknięty, znalazł rozwinięcie w kilku erudycyjnych artykułach, publikowanych już w latach 70. Natomiast myśli o secesji, powracające potem wielokrotnie, złożyły się później na esej O secesji i izmach początku wieku.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się