Ryszard Legutko – aktualny minister edukacji – przywrócił Ferdydurke, lecz podtrzymał decyzję o wykluczeniu ze spisu Trans-Atlantyku. Rozmaici politycy argumentowali, że Trans-Atlantyk wykpiwa postawy patriotyczne, szarga świętości, a nawet promuje homoseksualizm. Ale prawdziwy powód ich abominacji jest chyba inny. Jak się wydaje, Trans-Atlantyk jest dziełem profetycznym, a Gombrowicz za jego sprawą staje się – nolens volens – wieszczem. Skąd tak śmiałe przypuszczenie? Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy dziś świadkami wykluwania się z dawien dawna wyczekiwanego systemu trójpartyjnego à la polonaise, a przecież zasady jego funkcjonowania już ponad pół wieku temu wyłożył w swym dziele Witold Gombrowicz. Śmiem wręcz twierdzić, że na kartach Trans-Atlantyku znajdujemy ukryte proroctwo dotyczące nowego polskiego parlamentaryzmu.
Jak wiadomo, bohaterem Trans-Atlantyku jest Witold Gombrowicz, który znalazłszy się na emigracji bez grosza, szuka pomocy u rodaków. Swoje nadzieje wiąże z trzema wspólnikami: Baronem, Ciumkałą i Pyckalem, którzy prowadzą „Koński Psi Interes”. Przyjaciel protagonisty chce go przedstawić właścicielom Spółki, choć wymaga to nie lada ekwilibrystyki:
…w tym sęk, żeby każdego z nich na osobności zdybać i na osobności Prywatnie się rozmówić (…) Owoż ja bym ciebie Baronowi przedstawił, bo to człek hojny, wspaniały i łaski ci swojej nie odmówi; ale cóż kiedy Pyckal wtenczas ciebie sklnie i Baronowi cię wyzwie od Jasnej Cholery, Baron ciebie Pyckalowi ofuknie, zadmie się, z fumami na ciebie Pyckalowi wjedzie, Ciumkała zaś Baronowi, Pyckalowi ciebie okantuje, może osmaruje. Owoż w tem sęk, żeby ciebie Baronowi przeciw Pyckalowi, Pyckalowi przeciw Baronowi[1].
Mam wrażenie, że sytuacja ta pod pewnymi względami przypomina kłopot, z jakim borykają się dziś wyborcy, także szukający pomocy, nie u przedsiębiorców jednak, lecz u przyszłych senatorów i posłów. Czyż w postaciach Barona, Ciumkały i Pyckala nie odnajdujemy znajomych rysów polityków różnej partyjnej maści? Obawiam się, że nabierająca tempa kampania wyborcza potwierdzi przypuszczenie, że Gombrowicz stworzył w Trans-Atlantyku archetyp rzeczonego systemu trójpartyjnego.
Ale oddajmy głos Wieszczowi:
…tam między nimi, jak to między Wspólnikami, dawne Zadry, Kwasy, Jady były, podobnież o Młyn jakiś, Zastawę; właśnie z tej przyczyny Pyckala, na widok rybek (…), aż zaparło „Karasie moje, karasie” wrzasnął „już ty mnie za to zapłacisz, ja ciebie z torbami puszczę”; ale Baron tylko grdyką ruszył, przełknął, kołnierza poprawił i powiada „Rejestr”. Na co odrzekł Ciumkała: „Stodoła się spaliła od ty gryki”, więc Pyckal koso spojrzał, „Woda była” mruknął i tak stali, stali, aż Ciumkała za uchem się podrapał; gdy zaś on za uchem się drapie, Baron w kostkę u nogi się poskrobał, Pyckal zasie w prawe podudzie. Powiada Baron: — Nie drap się. Mówi Pyckal: — Ja sie nie drapie. Ciumkała rzekł: — Ja sie drapałem. Rzekł Pyckal: — Ja ciebie podrapie. Mówi Baron: — A podrap, podrap, boś od tego. Mówi Pyckal: Ja ciebie drapał nie będe, niech ciebie Sekretarz podrapie. Powiada Baron: — Sekretarz mój mnie drapał będzie, jak ja mu każe. Rzekł Pyckal: — Ja twojego Sekretarza do siebie zgodzę i tobie sobie go wezme, a mnie będzie drapał, gdy zechce, bo choć ty Pan z Panów, a ja Cham z Chamów, on tobie mnie drapał będzie gdy zachce się mnie albo i nie zachce. Drapać będzie. Mówi Baron: — Kto Cham z Chamów, a kto Pan z Panów, a ty mi tego Sekretarza nie zgodzisz, ja jego sobie tobie zgodzę i mnie nie ciebie on podrapie. Zawoła Ciumkała, płaczem rzewnym, wielkim wybuchając: — O, Rety, Rety, o, co to wszystko dla siebie sobie chcecie drapać z moją krzywdą, z moją Stratą, Bidą, o, to ja jego wam sobie zgodzę, ja jego zgodzę! (…) Zadawniona między Baronem, Pyckalem i Ciumkałą zwada w Młynie miała początek, który młyn im z eksdywizji przypadł w równym dziale; potem w karczmach trzech dzierżawnych silniej jeszcze się rozżagwiła, a gdy Gorzelnię z propinacji na subhaście wzięto, że to na spłaty, podobnież więcej jeszcze swaru, jadu narobiono. Funduszów rozdział prawie niepodobnym był do przeprowadzenia, bo wyrok sądu dwukrotnie a z trzech stron apelowany, w prawnym rozpatrzeniu sześćkroć odraczany, aż wreszcie z braku pisemnych dowodów do Wizji odesłany, która Wizja sprzeczność oczywistą pomiędzy pierwszym a drugim Subhasty rejestrem wykazała. Do tego zaś pozew wzajemny o Zabór Mienia, pogróżki i chęć morderstwa, Zabójstwa, a dwa pozwy o Najazd i jeden o przywłaszczenie sześciu perłowych spinek i Pierścienia… a tak to pozwy, najazdy, gwałty, swary, jady, chęć Uśmiercenia, z Mienia wyzucia, wyniszczenia, z Torbami puszczenia. Więc gdy z powodu Zabezpieczenia Subhasty interes Handlu końmi, psami, z Rejestru objętym być musiał, wszyscy trzej w równym dziale do interesu tego przystąpili, a psy, konie po ludziach skupując, z dużym zyskiem sprzedawali na Szpront lub na Ganację. Wszelako, pomimo nadzwyczaj poważnych z tego Interesu zysków, spółka bankructwem była zagrożona, gdyż, panie, tyle tyż to Gniewów dawnych, Gwałtów, tyle użerania, żarcia wzajemnego, tyle goryczy, Kwasów, piekłowania się zaciekłego, nieustającego.