Zdrowy rozsądek, któremu daje wyraz autor Ortodoksji, ma jednak mało wspólnego z typowym myśleniem potocznym sprowadzającym wszystko do Feuerbachowskiego trawienia. Bardziej niż angielskie common sense przypomina on to, co Francuzi określają mianem bon sens, a więc pewną intuicyjną umiejętność chwytania rzeczy w lot: „wyczucie prawdy praktycznej”, jak pisał Bergson. Common sense jest często zbyt grubiański, zbyt ciężki i wbity w to, co materialne, natomiast bon sens pozwala zaakceptować pewien margines tajemnicy otaczający odczarowany świat, co więcej – będzie starał się chronić spontaniczny nadrealizm jako środek pozwalający zachować psychiczną i emocjonalną równowagę. Dlatego też Chesterton występuje jako obrońca nonsensu, obrońca baśni, cudowności, poezji, czarodziejstwa, pochopnych decyzji i chwilowej utraty rozumu jako rzeczy niezbędnych do tego, aby ów rozum utrzymać w dobrym stanie. Broni dziwności, która jest irracjonalna w sposób spontaniczny – jak w wierszach Leara przeciwstawianych matematycznemu absurdowi Carrolla – a równocześnie krytykuje dziwactwa kryjące się w racjonalnie skonstruowanych doktrynach. Różnica między tym, co dziwne, a tym, co dziwaczne, między naturalnym brakiem logiki a nielogicznością wynikającą z umysłowego niedbalstwa i wybujałych ambicji, jest zasadnicza. Pod tym względem poezja i nauka leżą po jednej stronie, każda z nich ma bowiem własną wewnętrzną logikę. Po drugiej stronie znajdujemy grafomanię i pseudonaukę, obie będące efektem braku talentu i kunsztu, a zarazem aspirujące do miana czegoś wyższego. Jednak o ile naiwność nieporadnego malunku na szkle może zachwycać, o tyle nieumiejętna podróbka mistrzów flamandzkich jedynie drażni.
Chesterton broni zatem naiwności takiej, jaka kryje się w baśniach i przesądach. Bon sens jako praktyczna mądrość dostrzega potrzebę niezwykłości jako czegoś niezbędnego w zwykłym świecie, ale równocześnie odrzuca szarlatanerię i humbug bajek opowiadanych pod szyldem rozumu. Akceptuje wpisane w naszą tradycję przesądy i mity, których obecność uzasadniona jest choćby ich trwałością i niepodatnością na zmiany otoczenia, nie godzi się jednak na walkę z nimi. Zresztą, mówiąc wprost, żerujące na racjonalizmie przekonanie, w myśl którego szczęście ludzkości zależy od likwidacji rządzących nami przesądów i stereotypów, jest jednym z najbardziej trwałych i szkodliwych przesądów. Jego wyznawcy starają się zazwyczaj przekonać innych, że tradycyjne zachowania czy poglądy są wyrazem fałszywej wizji świata, którą oni – ludzie oświeceni i wykształceni – odrzucają jako jeden wielki pozór. Czyż nie kryje się w tym jednak wielki paradoks: odrzucać przesąd dlatego, że jest fałszywy? Cóż to za logika? Odrzucić przesąd dlatego, że jest prawdą, nie zaś przesądem – to da się jeszcze zrozumieć, ale odrzucać go, ponieważ dostarcza tego, do czego został stworzony? To tak jakby ganić naukę za to, że stara się ukazać prawdziwy obraz świata.