fbpx
Damian Leszczyński styczeń 2008

Obrona Chestertona

Komentując niecodzienną decyzję duchoborców, sekty rosyjskich anarchistów, którzy postanowili uwolnić swoje zwierzęta domowe, uważając władanie nimi za niemoralne, Chesterton pisze: „Wyobraźmy sobie tylko, jak duchoborzec uroczyście odprowadza kurę do furtki i ciepło się z nią żegna, zanim kura wyruszy w dalekie podróże – toż to farsa z krainy elfów”. Uwaga ta doskonale charakteryzuje postawę autora felietonów zebranych w tomie Obrona świata: Chesterton dostrzega i docenia to, co dziwne, cieszy go  niezwykłość, a równocześnie pozostaje w granicach zdrowego rozsądku i czuje niechęć do intelektualnych mód. Peregrynacje i konwersacje z kurą – owszem, ale nie pod hasłami ideologii wyzwolenia ludzkości od trudów ziemskiej egzystencji.

Artykuł z numeru

Czy Pan Bóg sprowadza deszcz?

 

Zdrowy rozsądek, któremu daje wyraz autor Ortodoksji, ma jednak mało wspólnego z typowym myśleniem potocznym sprowadzającym wszystko do Feuerbachowskiego trawienia. Bardziej niż angielskie common sense przypomina on to, co Francuzi określają mianem bon sens, a więc pewną intuicyjną umiejętność chwytania rzeczy w lot: „wyczucie prawdy praktycznej”, jak pisał Bergson. Common sense jest często zbyt grubiański, zbyt ciężki i wbity w to, co materialne, natomiast bon sens pozwala zaakceptować pewien margines tajemnicy otaczający odczarowany świat, co więcej – będzie starał się chronić spontaniczny nadrealizm jako środek pozwalający zachować psychiczną i emocjonalną równowagę. Dlatego też Chesterton występuje jako obrońca nonsensu, obrońca baśni, cudowności, poezji, czarodziejstwa, pochopnych decyzji i chwilowej utraty rozumu jako rzeczy niezbędnych do tego, aby ów rozum utrzymać w dobrym stanie. Broni dziwności, która jest irracjonalna w sposób spontaniczny – jak w wierszach Leara przeciwstawianych matematycznemu absurdowi Carrolla – a równocześnie krytykuje dziwactwa kryjące się w racjonalnie skonstruowanych doktrynach. Różnica między tym, co dziwne, a tym, co dziwaczne, między naturalnym brakiem logiki a nielogicznością wynikającą z umysłowego niedbalstwa i wybujałych ambicji, jest zasadnicza. Pod tym względem poezja i nauka leżą po jednej stronie, każda z nich ma bowiem własną wewnętrzną logikę. Po drugiej stronie znajdujemy grafomanię i pseudonaukę, obie będące efektem braku talentu i kunsztu, a zarazem aspirujące do miana czegoś wyższego. Jednak o ile naiwność nieporadnego malunku na szkle może zachwycać, o tyle nieumiejętna podróbka mistrzów flamandzkich jedynie drażni.

Chesterton broni zatem naiwności takiej, jaka kryje się w baśniach i przesądach. Bon sens jako praktyczna mądrość dostrzega potrzebę niezwykłości jako czegoś niezbędnego w zwykłym świecie, ale równocześnie odrzuca szarlatanerię i humbug bajek opowiadanych pod szyldem rozumu. Akceptuje wpisane w naszą tradycję przesądy i mity, których obecność uzasadniona jest choćby ich trwałością i niepodatnością na zmiany otoczenia, nie godzi się jednak na walkę z nimi. Zresztą, mówiąc wprost, żerujące na racjonalizmie przekonanie, w myśl którego szczęście ludzkości zależy od likwidacji rządzących nami przesądów i stereotypów, jest jednym z najbardziej trwałych i szkodliwych przesądów. Jego wyznawcy starają się zazwyczaj przekonać innych, że tradycyjne zachowania czy poglądy są wyrazem fałszywej wizji świata, którą oni – ludzie oświeceni i wykształceni – odrzucają jako jeden wielki pozór. Czyż nie kryje się w tym jednak wielki paradoks: odrzucać przesąd dlatego, że jest fałszywy? Cóż to za logika? Odrzucić przesąd dlatego, że jest prawdą, nie zaś przesądem – to da się jeszcze zrozumieć, ale odrzucać go, ponieważ dostarcza tego, do czego został stworzony? To tak jakby ganić naukę za to, że stara się ukazać prawdziwy obraz świata.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się