fbpx
Jerzy Surdykowski marzec 2008

Tajemnica

Tajemnica niezgłębiona a jednocześnie materialna znajduje się tam, gdzie nauka przenika się z niepoznawalnym. Albo może inaczej: tam, gdzie świat realny styka się z nadprzyrodzonym, jak materia i antymateria we wnętrzu czarnej dziury w kosmosie.

Artykuł z numeru

Zabobon czy źródło wiary? O religijności ludowej

Tajemnica to rzecz niedostępna, zagadkowa, niezbadana lub wiadomość, której nie należy rozgłaszać – powiada encyklopedia. Wokół nas aż kłębi się od tajemnic: tajemnica państwowa, służbowa, wojskowa, tajemnica dziennikarska, lekarska lub adwokacka, tajemnica twierdzy szyfrów, tajemnica Broeback Mountain, tajemnica Templariuszy, „Tajemnice Paryża”, tajemnica przepisów babci, tajemnica rozwodu Dody. „Niekompetencja Macierewicza nie jest tajemnicą państwową” – jak niedawno wdzięcznie wyznał nasz minister spraw zagranicznych. „Powiem ci w tajemnicy…” – co raz szepce plotkarz w ucho plotkarza (plotkarki). Dlatego – podobno – jeśli dwie osoby posiadły tę samą tajemnicę, to znaczy że wkrótce poznają ją wszyscy. Źle, kiedy nie bierzemy tej możliwości pod uwagę. Kiedyś wysłałem z Nowego Jorku szyfrogram o najwyższym stopniu tajności, ale już następnego dnia gadano o nim w korytarzach MSZ. Tajemnica jest wszędzie, jak kurz albo i śmieci. Ale są przecież także tajemnice niezgłębione, których nie można nie można ująć w najtajniejszej nawet depeszy, których poznać też nie jesteśmy w stanie, można najwyżej w nich uczestniczyć przez wiarę, miłość, wierność i tym podobne przymioty. Tajemnice, ku którym zdąża nauka, ale potrafi wyartykułować swoim hermetycznym językiem tylko niestałe – wciąż podlegające falsyfikacji – hipotezy. Tajemnice wiary, tajemnice boskości. Nawet rzecz tak zwyczajną jak małżeństwo św. Paweł nazywa w swoim liście do Efezjan „wielką tajemnicą”. Takich tajemnic wyznać nie można, wyznajemy tylko swoją wiarę, ale ileż razy bywa to wiara fałszywa? „Tajemnice życia uczą sztuki milczenia” – powiada Seneka, ale oczywiście myśli torem św. Pawła, a nie zajmuje się pospolitym kurzem istnienia.

Tajemnica jako Everest

Zostawmy więc proste sekrety. Zajmowanie się nimi jest trywialne. Nawet dziecko skrywa jakąś tajemnicę swojego świata; ono wie, pod jakim kamieniem na podwórku ukrywa się żaba, i nie zdradzi tego nikomu. Ale sprytny rówieśnik może tę tajemnicę posiąść, jeśli dołoży starań i wytrwa w cierpliwej obserwacji. Dla tego samego brzdąca tajemnicą jest, że dwa plus dwa równa się cztery, ale już wkrótce ją pozna i nauczy się udowadniać wynik przy pomocy patyczków albo zapałek. Dla ludzi antyku tajemnicą był grom, nadali mu więc cechy boskie, dopiero po wielu wiekach ich następcy poznali mechanizm wyładowań elektrycznych w atmosferze, chociaż nie bez ofiar, bo sprowadzanie pioruna do butelki lejdejskiej kończyło się nieraz porażeniem prądem. Newtonowi tajemnica objawiła się, gdy spadające z drzewa jabłko walnęło go w głowę, więc sformułował hipotezę grawitacji i nawet ujął ją we wzór, który stal się jednym z pewników ówczesnej fizyki. Dla Einsteina i jego następców tajemnicą była drobna niezgodność mechaniki Newtona z obserwacjami astronomicznymi, tak więc powstała i w końcu została udowodniona teoria względności, która w nadchodzących dziesięcioleciach też chyba ustąpi miejsca swojej – mglistej jeszcze – następczyni. Dla alianckich dowódców tajemnicą był niemiecki system szyfrów, ale grupka polskich matematyków rozgryzła dla nich sekret „Enigmy”. Przykłady tajemnic, które nimi w końcu być przestały, można mnożyć: od kryjówki żaby, przez miłostki rozrywkowych panienek, po wybuchy supernowych w kosmosie.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się