fbpx
Janusz Poniewierski maj 2008

Kryzys

Tegoroczna Droga krzyżowa, odprawiona przez papieża Benedykta XVI w Koloseum (a napisana przez chińskiego kardynała Josepha Zen Ze-kiuna i kierująca uwagę Kościoła na Chiny i Trzeci Świat), przypomniała mi wielkopiątkowe nabożeństwo sprzed trzech lat, kiedy to autorem rozważań był kardynał Ratzinger.

Artykuł z numeru

Kazus bałkański. Europa między suwerennością a samostanowieniem

,,Panie, tak często Twój Kościół wydaje się nam tonącym okrętem, łodzią, która ze wszystkich stron nabiera wody – pisał ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary. – Także na Twoich łanach widzimy więcej kąkolu niż zboża. Przeraża nas brud szaty i oblicza Twego Kościoła. Ale to my sami go zbrukaliśmy! To właśnie my zdradzamy Cię za każdym razem po wszystkich wielkich słowach i szumnych gestach. Zmiłuj się nad Twoim Kościołem także w jego wnętrzu”.

Te słowa bardzo dobrze, moim zdaniem, oddają kondycję Kościoła w Polsce A.D. 2008. Jest to stan głębokiego kryzysu. Trzeba ten kryzys opisywać i się z nim mierzyć, a nie – jak niektórzy biskupi i część mediów katolickich – ,,czarować” rzeczywistość, twierdząc, że żadnego kryzysu nie ma.

Oczywiście, ów kryzys nie polega jedynie na tym, że ksiądz A współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa i nie chce się do tego przyznać, ksiądz B jest podejrzany o molestowanie seksualne, a biskup C nie reaguje na antysemicką imprezę zorganizowaną w kościele albo nawet w niej uczestniczy. To tylko wierzchołek góry lodowej, którego nie wolno lekceważyć. Ale najważniejsze jest to, co znajduje się poniżej – zmęczenie ludzi Kościołem hierarchicznym, ich zniechęcenie, i to, że coraz więcej osób przestaje w Kościele dostrzegać Ciało Jezusa Chrystusa i sakrament zbawienia.

Szkoda, że kościelni socjologowie, publikując dane dotyczące religijności Polaków (w 2006 roku w niedzielnej mszy św. uczestniczyło średnio 46 proc. wiernych, a Komunię św. przyjmowało 16 proc.; dane z roku 2007 nie zostały jeszcze ogłoszone), nie informują o odejściach z kapłaństwa i apostazjach, o których głośno się ostatnio zrobiło w mediach. Jak informuje ,,Polityka” (nr 6/2008), w październiku 2007 roku pobrano 12 tys. formularzy apostazji ze strony internetowej, założonej specjalnie po to, żeby pomóc osobom, które chcą się z Kościoła wypisać. Warto przeanalizować powody, dla których ktoś decyduje się dziś na apostazję. Poza utratą wiary w Boga (albo wiary w Jezusa Chrystusa – Syna Bożego) i przypadkami powrotu do pogaństwa (w niektórych środowiskach panuje bowiem taka moda) bardzo często są nimi irytacja i złość na księży i biskupów.

Ujawniona ostatnio przez ,,Gazetę” tzw. sprawa szczecińska (dominikanin opowiedział dziennikarzom o księdzu z archidiecezji szczecińskiej, molestującym swoich wychowanków – przy okazji można się było sporo dowiedzieć o opieszałości Kościoła hierarchicznego) pokazuje mechanizm, jakim często kieruje się kościelna instytucja.

Po pierwsze, krycie podejrzanego, o ile jest księdzem. W języku kościelnym to się nazywa ,,topieniem w oceanie miłosierdzia”. A zatem: nie powiadamia się prokuratury (chociaż chodzi o ewidentne przestępstwo), wszczyna się jedynie postępowanie kanoniczne, które trwa bardzo długo, delikwenta zaś przenosi się do innej parafii, innej instytucji, za granicę itp.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się