Tak też i on postrzegał swoje felietony, recenzje, reportaże, odpowiedzi na ankiety, szkice, artykuły, komentarze i przedmowy, wywiady, oddane do druku publiczne wystąpienia. Co bodaj najciekawsze, te na ogół zaangażowane w bieżące zagadnienia teksty zdecydowanie podkreślają fakt, że Broniewski to poeta sprawy, że jego romantyzm był arcypolski w przenikaniu literatury, idei i metapolityki – nawet jeśli uwzględnimy „apolityczność” egzystencjalnych i erotycznych liryk. Tak, ten człowiek był dzieckiem kultury, polityki i historii. A jego publicystyka to typowa inteligencka robota, jaką wielu / wiele z nas zna z autopsji. To inteligencka praca także tam, gdzie zmienia się w służebnicę PRL-owskiej władzy, czyli propagandę.
Na początek
Gdy czytam artykuł Broniewskiego z pisma szkolnego „Młodzi Idą!” z 1914 r., widzę pokolenia uczniaków ślęczących nad rozprawkami, zamieniających koślawymi literami wielkie słowa we frazesy, żeby – paradoksalnie – później niekiedy poświęcić im życie. Ton artykułu, niekiedy całe frazy brzmią tak czytelnymi przecież lamentacjami, gdy uczeń skarży się na szkołę, na pedagogów, na swoje czasy, na religianctwo, na niesprawiedliwość społeczną, na ideową ospałość i zachowawczość ogółu młodzieży: „smutną jest droga, jaką trzeba przebyć. (…) Ale my silni, my nie zatrzymamy się, (…) bo wierzymy, że gdzieś, kiedyś zabłyśnie świt po długiej nocy i ockną się masy śpiące. A wtedy nie będzie już oportunizmu wśród młodzieży, szkoła nasza znowu zacznie wydawać ludzi i na nowo podniesiemy zapomniane sztandary ideałów!”. Naiwność, podniosły ton, zaklinanie przyszłości, która nadeszła i była zupełnie inna. Czy stary Broniewski pamiętał te zdania? Pewnie nie, ale skoro przed śmiercią wciąż sięgał do swego pamiętnika, to możliwe, że nie zatracił świadomości, iż to sztubacki idealizm zaprowadził go wprost do Legionów. I tak napisał samego siebie.
Część tekstów z Publicystyki to niezbyt wyszukana polityczna satyra, drobniuchny przypis do historii. Ot, choćby Gorzkie żale PPS-u („Przegląd Społeczny” 1930, nr 11), czyli z lewej flanki pisana polemika z coraz słabszym ugrupowaniem niepodległościowych socjalistek i socjalistów. Ale jest tu i proza spowinowacona z poezją, oddająca hołd muzom. W 1926 r. na łamach „Wiadomości Literackich” Broniewski opublikował artykuł O twórczości Sergiusza Jesienina. Po zgonie znakomitego poety. Tłumacz i admirator rosyjskiego artysty tak pisał: „Jak świece zapalone na wietrze, krzywym, bolesnym płomieniem spalają się serca poetów. Jak pijane statki rozbijają się o brzegi zwyczajnej ziemi, żeby głęboko osiąść na dnie rzeki naszego życia. I czymże są te słowa, czerwoną nicią krwi w wiersze powiązane, jeśli mogą radować i boleć, uzdrawiać i zabijać?”. Sarkazm każe zapytać, czy wierszówka z tych fraz poszła na golonkę i wódkę.