Do lektury zachęcała mnie wreszcie szata graficzna i niewielka objętość publikacji, dająca nadzieję, że będę mógł ją przy sobie nosić i często do niej sięgać.
Wychowany na pismach Thomasa Mertona, takich jak Posiew kontemplacji, kształtowany przez duchowość Johna Maina, autora Chrześcijańskiej medytacji, wyobrażałem sobie, że także i lektura dziełka Maritaina i jego żony Raïssy pomoże mi doświadczyć, iż „kontemplacja nie jest dana wyłącznie kartuzom, klaryskom, karmelitankom…”. Że zaproszeni są do niej wszyscy chętni, także ci, którzy „jej pragną (często o tym nie wiedząc) i (…) czują ku niej powołanie, choćby w mglisty sposób”.
Bo uprawianie kontemplacji (czy nawet samo uświadomienie sobie wagi duchowości dla życia i dla kultury) jest „wielką potrzebą naszych czasów”. Maritainowie postawili tę diagnozę już kilkadziesiąt lat temu, a przecież wydaje się ona wciąż aktualna.
Potwierdzając ową aktualność, trzeba równocześnie zauważyć, iż pewien rodzaj pisarstwa religijnego starzeje się dosyć szybko.
Dotyczy to zwłaszcza języka zakorzenionego w myśli neotomistycznej, używającego terminologii zaczerpniętej z literatury zwanej niegdyś ascetyczną.
Proces ten dotknął także Naukę kontemplacji. Należy ona bez wątpienia do historii teologii duchowości i z tego choćby powodu warto po nią sięgnąć, jednocześnie jednak nie da się ukryć, iż wielu współczesnych czytelników może mieć z jej lekturą pewien problem.
Jacques Maritain, Raïssa Maritain Nauka kontemplacji tłum. Katarzyna Kubaszczyk, Wydawnictwo W drodze, Poznań 2023, s. 112