Walczę z żywymi o prawa martwych
To, co robię w Bośni, to dla mnie nie praca, to misja. Cały dzień spędzam z martwymi, a po pracy po prostu brakuje mi sił i ochoty, żeby nawiązywać znajomości i przyjaźnie. Człowiek jest samotny, często, paradoksalnie, największe wsparcie psychiczne dostaje właśnie ze strony rodzin ofiar.