Próbując uniknąć jednych min, łatwo wejść na inne. Potrzebna jest więc stała czujność. I to właśnie redaktor może być przewodnikiem, pomagającym uniknąć wielu pułapek.
„Wszystko o Ewie”, filmowe arcydzieło z 1950 r., za sprawą poruszanego tematu, ale i sposobu realizacji – ówczesnej gry aktorskiej, deklaracji wygłaszanych przez bohaterów w monologach, ujęć kręconych niemal wyłącznie we wnętrzach – sprawia dziś wrażenie bardzo teatralnego. To paradoks, że przedstawienie w roku 2019 stara się być jak najbardziej filmowe.
Jesteśmy wspólnotą. Jeżeli chcemy skutecznie osiągać nasze cele polityczne, powinniśmy nie tylko budować poparcie dla polityków, którzy wyrażają nasz interes, ale też przekonywać do swoich racji ludzi, którzy się z nami nie zgadzają. Żeby to zrobić, nie można na wstępie ich dehumanizować.
Gdy w sierpniu 1939 r. Józef wyjeżdżał do Liverpoolu, miał 31 lat, żonę, przyjaciół, skromne, ale dość przyjemne życie w Warszawie, robił doktorat. Gdy przyjechał znów w 1957 r. i pojechał na Muranów, po dawnej tętniącej życiem dzielnicy nie było już śladu.
Skąd Grecy wzięli się w Policach? – kilkanaście lat temu na to pytanie nie umiał odpowiedzieć nikt z nas, uczniów dobrego szczecińskiego liceum. W pewnym sensie to dobrze, bo znaczy, że Grecy są tak naturalnym elementem lokalnego krajobrazu, iż ich obecność nikogo nie zastanawia.
Louis marzył o jak największej liczbie dzieci, dr Jan Karbaat chciał pomóc zajść w ciążę jak największej liczbie kobiet.
Dziś możemy już tylko zgadywać, czy londyńskie Anioły w Ameryce wybrzmiałyby równie aktualnie, gdyby rok temu Brytyjczycy odrzucili Brexit, a Amerykanie Donalda Trumpa. Ale nawet bez tych okoliczności jest to prawdopodobnie najważniejsze przedstawienie tego roku na West Endzie.
Podział na globalne Północ i Południe, choć geograficznie wydaje się do przyjęcia, pod względem demograficznym kryje fałsz.
„Ktoś musiał zrobić doniesienie na Józefa K., bo mimo że nic złego nie popełnił, został pewnego ranka po prostu aresztowany”. Josef Kohout, ukrywający się pod pseudonimem Heinz Heger, został aresztowany o drugiej po południu. Cała reszta się zgadza.
Sandblasting, czyli postarzanie wyglądu jeansów piaskiem, pracownicy zakładów odzieżowych powinni przeprowadzać w hełmach podobnych do tych używanych przez nurków głębinowych, zasilanych przez zewnętrzne źródła powietrza. W Bangladeszu zasłaniają usta mokrą ścierką.
Czytając 24/7. Późny kapitalizm i koniec snu, można odnieść wrażenie, że Huxleyowska wizja nowego wspaniałego świata właśnie się ziszcza, przynajmniej w krajach wysoko rozwiniętych.
Proces pokojowy nie kończy się wraz z podpisaniem porozumień przez strony konfliktu. Dla zwykłych ludzi, szczególnie tych z klas nieuprzywilejowanych, dopiero wtedy się zaczyna.
Pogranicze jest dla pisarza i reportera ciekawsze niż miejsce dawno zasiedziałe i niepodlegające zmianom, bo naraża mieszkańców na ciężkie próby, na wielokrotne wybory, buduje charaktery i dostarcza niezliczonych dramatów. Nęci konfliktem między zmiennością dziejów, która może być podniecająca, a potrzebą stałości i bezpieczeństwa.
W polskiej literaturze historycznej i literaturze faktu brakowało dotąd pozycji próbujących uchwycić specyfikę przełomowych momentów w dziejach, typu 1492: The Year the World Began czy 1913: A Year Before the Storm. Pierwszym krokiem do wypełnienia tej luki jest 1945. Wojna i pokój Magdaleny Grzebałkowskiej.
Tatuaż jest bardzo atrakcyjnym narzędziem konstruowania tożsamości m.in. ze względu na ikoniczny charakter. To forma modyfikacji własnego ciała, która zapisuje się w obrazie, serii obrazów, z jednej strony jest estetyczna, a z drugiej – pozwala na zawarcie różnorodnych przekazów i znaczeń.
Granica intymności to poważny problem moralny dla reportera. Spalam się, myśląc o tym, co mogę, a czego nie mogę napisać. Jako reporterkę najbardziej interesuje mnie bohater jako człowiek – jego codzienne życie, pokazane od środka. Jest to jednak rodzaj wścibstwa.
Czytam i oglądam wszystko, co na temat Zagłady się ukazuje. Nie umiem opowiadać o swoich doświadczeniach, ale cudze historie mnie fascynują. Interesuje mnie, na ile przeżycia i reakcje innych były zbieżne z moimi. I w jaki sposób udaje się komuś tak trudny temat zamienić w sztukę.
Jeszcze niedawno każdy zainteresowany historią warszawskich Żydów, odwiedzając Muranów po raz pierwszy, skazany był na osobliwe odczucia. Z żalem, że po przedwojennej atmosferze nie ma śladu, prawdopodobnie już tu przyjechał. Powodowany szarzyzną niesmak wzmagał się w miarę spaceru. Niedowierzanie, że można mieć tu dobre sny, przybysz zabierał ze sobą do domu.
O wojnach burskich, krwawo stłumionych przez Anglików, mówi się, że były pierwszymi wojnami wyzwoleńczymi w Afryce. Burowie zostali podbici, dzieląc los Hindusów, Arabów czy Zulusów. To dlatego podczas II wojny światowej popierali Niemców, walczących przeciwko Anglikom. Ci, których zniewoliliśmy, mogą nam służyć, ale nie oczekujmy, że będą podzielać nasz sposób myślenia.
Forma teatru lalek pozwoliła opowiedzieć holenderskiej grupie Hotel Modern o koszmarze obozu koncentracyjnego bez epatowania przemocą i bez kiczu. Kamp to spektakl zarazem bardzo dosłowny i symboliczny, ale przede wszystkim – niepokojąco intymny.
Prof. Marcin Kula bardzo ośmielił mnie swoim esejem o dziennikarzach zajmujących się historią. Udzielił im pochwały. W jakimś stopniu dzięki temu odważyłam się napisać o Zanzibarze.
Redaktor w Wydawnictwie Znak, absolwent Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ.
Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Zapoznaj się z Polityką prywatności.