System kościelny, czyli przewagi pana K. to pierwsza od lat książka Tomasza Polaka, jednego z najciekawszych polskich teologów przełomu XX i XXI w., przez długi czas także ważnego autora „Znaku”. Jakie są Państwa wrażenia po jej lekturze? Jakie są jej mocne i słabe strony?
Elżbieta Adamiak: Długo wyczekiwałam tej książki, licząc na wyjaśnienia podejmowanych przez autora radykalnych decyzji: wystąpienia ze stanu duchownego, dokonania aktu apostazji, zmiany nazwiska. Po lekturze odczułam w związku z tym pewne rozczarowanie. Książka nie ma charakteru osobistej wypowiedzi. Obrana metodologia prowadzi w niej raczej do coraz bardziej abstrakcyjnej analizy. Pewne elementy pisarstwa Węcławskiego / Polaka pozostają oczywiście niezmienne: literatura, którą się inspiruje, trudny, nie zawsze zrozumiały styl, w pewnym sensie prowokacyjne podejście do tekstów, które niekoniecznie są prowokacyjne. W książce rzuca mi się także w oczy nieobecność perspektywy kobiecej – niemal zupełnie brak tu odniesień do prac pisanych przez kobiety
Zbigniew Mikołejko: Uważam, że to ważna publikacja. I dramatyczna. Jest ona zarazem syntezą pewnego sposobu myślenia. Otrzymujemy za jej pośrednictwem wizję całościową, przeprowadzoną z niezwykłą konsekwencją. Polak koncentruje się na „Jezusie realnym”, którego swoiście rozumiana figuracja staje się impulsem dla narodzin Kościoła, ale tylko impulsem – ta realność zostaje bowiem niejako „wymyta” po śmierci Jezusa i zastąpiona przez ideologiczny fantom, stanowiący nieodparty do tej pory kościec „systemu kościelnego”, trwały rdzeń kościelności we wszystkich jego dziejowych wcieleniach. Dla mnie ta książka jawi się nadto jako echo nietzscheańskiej idei, według której – mówiąc w skrócie – Chrystus był jedynym chrześcijaninem. Czytam ją też w perspektywie prac Ernesta Renana i Alberta Schweitzera o poszukiwaniu Jezusa historycznego. Rozpoznaję w niej próbę ulokowania się w tej ważnej, wznawiającej się co jakiś czas debacie: czy Kościół to kontynuacja czy zaprzeczenie życia i dzieła Jezusa?
Wbrew pozorom, dostrzegam tu coś osobistego: pewną nieugiętą kontestacyjną żarliwość. Imponują mi także racjonalizm „jak brzytwa”, chociaż jest mi on obcy, i olśniewająca konsekwencja. Ten racjonalizm sprawia, że autor koncentruje się na czymś, co uznaje za istotę systemu kościelnego. Mnie oczywiście wszelki esencjonalizm zawsze niepokoi i fascynuję się tym raczej, co irracjonalne i nieuchwytne. Esencja to bowiem konstrukt, który przychodzi do materii z zewnątrz, to twór interpretatora. Rzeczywistość nie daje się do niej sprowadzić. Esencjonalizm wreszcie to monokauzalizm, a ja jestem najgłębiej przekonany, że wielkie i złożone zjawiska nie mogą mieć jednej przyczyny.
Stanisław Obirek: Ta książka to istotne wydarzenie intelektualne w polskich dyskusjach o religii. Być może najważniejsze od czasu debaty nad tezami ks. Wacława Hryniewicza o „pustym piekle”. Twórczość teologiczna Tomasza Węcławskiego zawsze była dla mnie inspirująca. Uważam, że istnieje ciągłość między jego pracami przed zmianą nazwiska i po niej: np. niektóre treści z poprzedniej książki Wielkie kryzysy tradycji chrześcijańskiej tutaj znajdują swoją kontynuację. Ciągle teologicznym przeciwnikiem jest też Joseph Ratzinger. Przy czym o ile Węcławski śledził postać i naukę Jezusa z Nazaretu, o tyle Polak wyraźnie koncentruje swoją uwagę na społecznych formacjach, jakie ta nauka, począwszy już od kręgu najbliższych uczniów, zaczęła kształtować. Mam też wobec tej książki pewne wątpliwości. Po pierwsze, dotyczą one tezy o jałowym biegu współczesnego chrześcijaństwa, do czego wrócę później. Po drugie, ta praca ukazała się moim zdaniem zbyt późno. Od wspomnianych Wielkich kryzysów… minęło 21 lat. To jest dużo. Właściwie zdążyło się w międzyczasie pojawić nowe pokolenie czytelników, nieznających głosu Tomasza Polaka. O ile poprzednie książki były pisane z wnętrza chrześcijaństwa, ta jest pisana z zewnątrz – dlatego tym trudniej będzie wielu uchwycić tę ciągłość. Jedną z zalet tej książki są zaś owe tytułowe „przewagi pana K.”. Przywoływany na początku każdego rozdziału literacki komentarz Brechtowskiej figury „pana K.”, który zdaje się porte-parole Tomasza Polaka, znakomicie, lapidarnie uzupełnia analizy autora.