Na trzecią, ostatnią część autobiograficznej trylogii Ewy Kuryluk musieliśmy czekać aż 10 lat. Z dwóch poprzednich narracji jedna – Goldi (2004) – zadedykowana była ojcu Karolowi Kurylukowi, a następna – Frascati (2009) – napisana została dla matki Marii Kuryluk (Miriam Kohany). Feluni, który ukazał się po długiej przerwie, poświęcony jest bratu Piotrowi Kurylukowi, kolejnej niezwykłej postaci w rodzinie Kuryluków. W wywiadzie z 2010 r. Ewa Kuryluk wyznała, że pisanie książki-żałoby po zmarłym zbyt wcześnie młodszym bracie, który w dzieciństwie był Wunderkindem, a którego spotkało tragiczne doświadczenie choroby psychicznej, jest dla niej najtrudniejszym zadaniem. I rzeczywiście da się to wyczuć w trakcie lektury. Feluni boleśnie ściska za gardło, gdy autorka opisuje dramatyczne sytuacje z przeszłości brata, matki, ojca, własnej.
W narracji Kuryluk kontynuuje swój charakterystyczny sposób konstruowania opowieści o rodzinie i przeszłości, ale wyjawia więcej faktów i przedstawia je w bardziej bezpośredni sposób. Centralnym tematem jest życie utalentowanego i wrażliwego Piotra zdominowane chorobą psychiczną, która odziedziczona po matce (ocalonej Żydówce, również chorującej na schizofrenię), nasiliła się po śmierci ojca i Marcu 68′. Pisarka przytacza szczegółowo etapy pogarszania się stanu psychofizycznego brata – „pielgrzymki” po szpitalach psychiatrycznych, samopodpalenie, śmierć kliniczna, wegetowanie w dziennych ośrodkach opieki, zerwanie kontaktu nawet z najbliższymi i zaniemówienie (do końca życia wyraźnie wypowiadał tylko dwa słowa: „Dachau Auschwitz”). Ujawnia też zaniedbania systemu opieki psychiatrycznej w Polsce, niehumanitarne metody „leczenia” osób chorych tuż po wojnie, szczególnie stosowanie elektrowstrząsów na psychozę ciążową jej matki oraz pobyt brata w szpitalu w Branicach (Branitz), po którym był fizycznie zdegradowany i przypominał więźnia gułagu lub obozu koncentracyjnego. Piotr Kuryluk nigdy nie wrócił do zdrowia, a jego matka do końca życia obwiniała za ten stan rzeczy nieudolną i przemocową służbę zdrowia psychicznego, uważając, że zarówno ona, jak i jej syn stali się ofiarami / więźniami podwójnie – przez chorobę i przez system.
Należy jednak podkreślić, że Feluni napisane po to, by oddać głos Piotrowi, rodzicom i krewnym z wyboru, nie jest poświęcone wyłącznie relacji między rodzeństwem. Kluczową rolę odgrywa tu bowiem – znów – relacja między matką a córką. Autorka kontynuuje i opisuje skrupulatnie dalsze etapy odkrywania tajemnic Miriam Kohany: np. próby samobójcze po urodzeniu Ewy, związki między chorobą psychiczną brata i matki, relacje miłosne Marii, Karola i Teddy’ego, wreszcie – docieranie do nowych, lecz niedostępnych informacji na temat własnego pochodzenia. Relacja matki i córki po raz kolejny więc jest zasadniczym poziomem organizującym autobiograficzną narrację tej trylogii, a także sztuki – równolegle bowiem z wydaniem trzeciej części trylogii o rodzinie artystka prezentuje ostatnią żółtą instalację zatytułowaną Kraków 1946 podczas wystawy Moje żółte lata 2000–2019.