Czy Harald faktycznie był samotnikiem? To jedno z pytań, które zadaje Amundsen, pisarz i przyjaciel Haralda. Nie szuka jednak łatwych odpowiedzi. Stosuje różne chwyty, by zrealizować biograficzny cel. Prowadzi narrację w sposób niechronologiczny i nieoczywisty. Zaczyna od mylenia tropów, tworzy stereotypowy obraz i daje przemówić pozorom. Widzimy w Haraldzie (chcemy widzieć!) wulgarnego twardziela, nieczułego i bezkompromisowego myśliwego. Stopniowo jednak autor pogłębia i niuansuje ów zbudowany z pozorów obraz. Przywołuje młodość Haralda, traperskie anegdoty, dobrze zakrapiane imprezy i poważne rozmowy. O rutynie arktycznego życia powie dopiero, gdy uzna, że już wystarczająco poznaliśmy Haralda i jego dom.
Tym domem jest Svalbard, nie mniej ważny drugi bohater książki. Widać to w elementach autobiograficznych i w poetyckim języku kształtującym przestrzeń i opisującym dzieje archipelagu. Autor składa hołd surowej i niegościnnej, ale pełnej subtelnego piękna krainie, w której zadomowią się nieliczni i w której każda waląca się chata ma swój wdzięk i skrywa tajemnice.
Harald nie umiał żyć z ludźmi, ale do nich tęsknił. Kochał swoją pustelnię, ale w święta czekał na prezenty i oglądał teleturnieje. Jego życie widziane okiem Amundsena jest zarówno ucieleśnieniem romantycznej legendy o traperze z Arktyki, jak i jej brutalnym zaprzeczeniem. Docenimy go i naprawdę polubimy, gdy zrozumiemy, że choć był zwyczajnie ludzki, był też taki jak sam Svalbard.
Czytaj także
Kraina Muminków i „gaciopicia”
—
Birger Amundsen
Harald. Czterdzieści lat na Spitsbergenie
tłum. Karolina Drozdowska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2021, s. 280