fbpx
Italo Calvino w swoim mieszkaniu w Paryżu, grudzień 1974 r. fot. Sophie Bassouls/Sygma/Getty
Italo Calvino w swoim mieszkaniu w Paryżu, grudzień 1974 r. fot. Sophie Bassouls/Sygma/Getty
Artur Madaliński luty 2025

Calvino: projekt literatura

Od społecznie wrażliwego intelektualisty po chłodnego obserwatora rzeczywistości, od zadziornego lewicowca do literackiego cybernetyka – tę ewolucję widać wyraźnie w zbiorze I na tym koniec.

Artykuł z numeru

Dotknij mnie

Czytaj także

Maciej Stroiński

Wolałbym tak

Moje ulubione zdjęcie Itala Calvina wykonała znakomita włoska fotografka i pisarka Carla Cerati (pozyskanie zgody na publikację okazało się niemożliwe red.). Autor Marcovaldo uchwycony został w swoim paryskim gabinecie (wraz z żoną Esther i córką Giovanną mieszkali w stolicy Francji w latach 70.), siedzi przy biurku, nad książkami i notatkami. Ręce ma podniesione tak, jakby dyrygował zapisanymi w papierach literami, palce lewej dłoni łączą się z kciukiem (we Włoszech gest ten oznacza zwykle pytanie: che cosa?), w prawej – niczym batutę – trzyma pióro. Nieco łobuzerskim wzrokiem patrzy przed siebie, w stronę obiektywu, ale nie traci z oczu warsztatu pracy, kontroluje czas i przestrzeń, to on – nie autorka zdjęcia – wyznacza reguły tej gry. A może bardziej niż dyrygenta przypomina chemika, który nad buchającą wyziewami retortą eksperymentuje ze składnikami, odmierza dokładnie proporcje substancji, by na światło dzienne wydobyć tajemną kwintesencję rzeczywistości? W każdym razie z fotografii bije dyskretna pewność siebie – oto doskonale panujący nad poszczególnymi ingrediencjami materii l’architetto; wielki kreator, który manipuluje podstawowymi elementami narracji tak długo, aż ułożą się w idealną wersję opowieści.

Zrobiona w 1974 r. fotografia jest świetną figurą pisarskiej drogi Calvina, wiodącej od pierwszych, pisanych w duchu „moralno-obywatelskiego” zaangażowania tekstów, poprzez narracje baśniowe, powieści spod znaku łże-fantastyki (wykraczające daleko poza sztywne wzorce gatunkowe), opowieści inspirowane strukturalizmem, aż po ostatni okres, w którym pisarz traktuje literaturę jako obszar precyzyjnego eksperymentu, pole zbiegających się wektorów matematyki, filozofii, językoznawstwa i nauk podstawowych. Tę ewolucję – od społecznie wrażliwego intelektualisty po chłodnego obserwatora rzeczywistości, od zadziornego lewicowca do literackiego cybernetyka – widać wyraźnie także w tekstach Calvina zebranych w tomie I na tym koniec. O literaturze i społeczeństwie, pierwszym autorskim wyborze tekstów krytycznych pisarza. Czytanie w tym kontekście prozy autora Niewidzialnych miast pozwala jednak wyraźniej dostrzec coś jeszcze – nieustanne sondowanie możliwości literatury, ciągłe poszukiwania pojemniejszej formy literackiej eksplikacji, wreszcie dynamiczną metodę patrzenia na transfigurację rzeczywistości w tekst, metodę, której celem było odnalezienie „drogi wyjścia z ograniczeń i jednoznaczności wszelkiego przedstawienia oraz wszelkiego sądu” (tłum. J. Ugniewska). Calvino grał o stawki najwyższe – chciał od literatury wszystkiego, i wierzył, że istnieją w świecie rzeczy, które adekwatnie może opisać tylko ona.

Zaczątki

Zbiór I na tym koniec to ponad 40 tekstów drukowanych (lub wygłaszanych) od 1955 do 1980 r., gdy książka została opublikowana przez wydawnictwo Einaudi. Od samego początku w oczy rzuca się wszechstronność i erudycja pisarza – znajdziemy tu wystąpienia programowe, odpowiedzi na ankiety, polemiki, wykłady, przekrojowe artykuły. Publicystykę młodzieńczą, z lat powojennych (był wtedy członkiem Włoskiej Partii Komunistycznej i współpracował z dziennikiem „L’Unità”), Calvino pominął; tom otwiera tekst Szpik lwa, pisany w czasach, gdy literatura włoska zdominowana była jeszcze przez dogorywający z wolna neorealizm, eksponujący werystyczne strategie przedstawiania i regresywnie trzymający się wiary w możliwość realistycznego odzwierciedlenia rzeczywistości. Ideowy klimat nie jest młodemu pisarzowi obojętny, fakty dokonane ważniejsze są dlań niż opowiedziane, konieczność dziejowa domaga się pracy literatury na rzecz społeczeństwa: „Sądzimy – przekonuje – że zaangażowanie polityczne, opowiedzenie się po czyjejś stronie, podjęcie ryzyka jest czymś więcej niż obowiązkiem, jest naturalną potrzebą pisarza” (tłum. A. Wasilewska). Równocześnie jednak wyłamuje się z bałwochwalczego stosunku do „przykładnie pedagogicznej” funkcji literatury, już wtedy postrzega ją jako dyskurs dalece wykraczający poza jej edukacyjne (społecznie użyteczne) zobowiązania. Już wówczas ujawnia się też jego niechęć do „porywu wzruszenia”, naddatku emocji, romantycznego witalizmu, nostalgii, sielanki, „filtrów miłosierdzia”, „irracjonalnego liryzmu”. To zapowiedź późniejszych poglądów pisarza, który mimetycznych i egzystencjalnych supermocy literatury upatrywał będzie raczej w narzędziach matematycznych, językoznawczych czy filozoficznych – konstruktorskie szkiełko i oko silniej będą mówić do niego niż czucie i wiara w emocjonalne miazmaty.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się