Topora poprzedza też sława artysty totalnego. Najbardziej znany jest jako rysownik, autor groteskowych, makabrycznych dzieł, nasuwających skojarzenia tyleż z Boschem i Goyą, co z komiksem i karykaturą. Mamy w pamięci inne dzieła plastyczne – obrazy, ilustracje książkowe, plakaty – a także filmy i animacje, wiemy o działalności dramaturgicznej, reżyserskiej, scenograficznej oraz aktorskiej. Istnieje również legenda biograficzna (całkowicie prawdziwa), która nadaje Toporowi rys twórcy polskiego, choć francuskojęzycznego. Pozwala to włączyć go do panteonu europejskich awangardzistów obok Guillaume’a Apollinaire’a i Georges’a Pereca tudzież wpisać w linię rodzimej literatury absurdu, obok cenionych przez niego Witkacego, Gombrowicza i Mrożka. Jednak do niedawna Topor był pisarzem legendarnym w innym sensie – jako autor nieobecny na rodzimym rynku wydawniczym. Nakłady starszych edycji wyczerpały się, brakowało wznowień i nowych translacji. Do sytuacji tej pasuje anegdota z Balu na ugorze, w której Roland ogląda witrynę księgarską: „Na próżno wytrzeszczam oczy, żadna z moich książek nie leży na wystawie. Nic dziwnego, że się tak źle sprzedają!”. Dwutomowa edycja pism wybranych wydawnictwa Lokator przypomina znane tłumaczenia i proponuje nowe (Chimeryczny lokator w przekładzie Marty Eloy Cichockiej), przywracając nam Topora jako powieściopisarza i dramaturga. W zapowiadanym tomie trzecim znajdą się natomiast krótkie prozy.
Pod stołem i w szafie
Z lektury wyłania się portret pisarza, który nie stronił od trudnych tematów społecznych. Daleko mu do literatury zaangażowanej, broniącej z pełną powagą jakiejś opcji politycznej, niemniej opisywał on z dużą przenikliwością klasowe, etniczne i światopoglądowe konflikty oraz kreślone przez nie linie demarkacyjne, pod którymi nieodmiennie ujawnia się głębsza ogólnoludzka wspólnota oparta na dialogu, współodczuwaniu i śmiechu. W dramacie Zima pod stołem (1994) przedstawia los francuskich imigrantów zarobkowych. Pochodzący z Europy Wschodniej Dragomir, zarobkujący na czarno jako szewc, pomieszkuje kątem u tłumaczki imieniem Florence – a właściwie nie „kątem”, lecz, całkiem dosłownie, pod stołem – a potem dołącza do niego kuzyn Grisza, z zawodu skrzypek. Wspólnie gotują i biesiadują, gawędzą, a gospodyni konsultuje z najemcami problemy przekładowe. Między Dragomirem i Florence rodzi się miłość, a ponieważ zalotnikiem tłumaczki jest bogaty wydawca, staje ona przed dylematem: czy wybrać życiową i finansową stabilizację, dołączając do zadowolonego z siebie mieszczaństwa, czy rzucić się w mezaliansową przygodę? Zwieńczona happy endem fabuła nie powiela wbrew pozorom schematu komedii romantycznej; triumf uczucia nie zaciera głębokich linii podziału, którymi poorane są strzegące status quo, ksenofobiczne społeczeństwa bogatego Zachodu.