fbpx
„Aktywność fizyczna jest niezwykle istotna, bo nasze ciało w bezruchu staje się nieżywe i trudno nawiązać z nim kontakt”. Na zdjęciu ćwiczenia wzmacniające mięśnie brzucha fot. George Karger/Getty
z Elżbietą Lange rozmawia Ilona Klimek-Gabryś czerwiec 2024

Ciało jest od życia, nie od wyglądania

Zadbane ciało to ciało zdrowe, takie, którego potrzeby są zaspokojone. Wiemy, kiedy potrzebuje jeść, kiedy brakuje mu ruchu, kiedy pragnie bliskości i dotyku, a kiedy relaksu i odpoczynku

Artykuł z numeru

Jak żyć w ciałopozytywnym świecie

Czytaj także

Anna Marchewka

Nic osobistego

Elżbieta Łapczyńska

Opowieść o wytatuowanym „ja”

Robi się coraz cieplej, wkrótce rozpocznie się okres wakacyjny. To czas, kiedy mocniej powraca temat ciała i wiążących się z nim często wstydu i kompleksów. Pamiętam, jak bliska osoba właśnie w takie ciepłe miesiące wyznała mi, że pierwszy raz od dzieciństwa odważyła się włożyć szorty. Czy brak akceptacji dla swojego wyglądu to powszechny problem?

Bardzo, zwłaszcza wśród kobiet, choć być może to przekonanie wynika z faktu, że pracuję głównie z nimi. Myślę, że nie mamy łatwych czasów dla ciała. Oprócz tego, że towarzyszą nam kompleksy, żyjemy w kulturze narcystycznej, która sprowadziła ciało do aspektu wyglądu. Przyjęło się, że ciało ma być ładnym obrazkiem. I to jest zwykle pierwszym kryterium oceny człowieka.

Jak to wpływa na naszą relację z ciałem?

Niejednokrotnie sprawia, że albo jesteśmy z ciałem w relacji przedmiotowej i przemocowej, albo pielęgnujemy i afirmujemy je wręcz w obsesyjny sposób, niekoniecznie tak, jak by tego rzeczywiście potrzebowało. Problem braku akceptacji dla własnego wyglądu oczywiście mocno podkręcają kultura i media społecznościowe, w których jesteśmy osadzeni. Wraz z koleżankami po fachu zastanawiamy się czasem, co takiego się wydarzyło przez ostatnie dekady, że kobietom udało się już często wyzwolić z więzienia, jakim były przypisane im na sztywno role społeczne matek i żon, a trafiły do więzień związanych z obrazem swojego ciała.

To znaczy?

Chodzi o to, że łatwo ulegamy kompleksom, frustracjom, obsesji piękna kreowanej przez branże modowe czy kosmetyczne. Mimo swojej wiedzy, długoletniej pracy nad sobą i osadzenia w sobie nadal czasem mierzę się z tym, że pojawia się w mojej głowie myśl: „Masz 48 lat, może to najwyższy czas, żeby coś w sobie zmienić, ulepszyć”. Muszę się pilnować, żeby jej nie ulegać.

Na ile remedium na te bolączki mogłaby być ciałopozytywność? Ten ruch, zakładający, że każdy człowiek powinien mieć pozytywne wyobrażenie o swoim ciele, choć korzeniami sięga lat 60. XX w., kiedy to zaczęto zauważać rosnącą dyskryminację związaną z niewpisywaniem się w tzw. kanony piękna, zdążył już zadomowić się w naszym myśleniu. Na pewno jest mocno obecny przynajmniej od 2012 r., gdy w sieci po raz pierwszy pojawił się hashtag #bodypositivity.

Założenia ciałopozytywności z pewnością są bardzo potrzebne, zwłaszcza że kartezjański podział na umysł i ciało nadal ma się dobrze. Ciągle promujemy intelekt i mieszkamy w swoich głowach, a nie w ciałach, co prowadzi do przedmiotowego traktowania ciała. Patrzymy na nie z poziomu obserwatora i zapominamy, że to my jesteśmy tym ciałem. Nawet w języku rzadko używamy sformułowania: „Jestem swoim ciałem”. Mówimy raczej: „Mam ciało”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się