fbpx
Ilustracja: Zuzanna Karczewska
Ilustracja: Zuzanna Karczewska
John Maxwell Coetzee grudzień 2024

Kłamstwa

Doskonale tę prawdziwą prawdę zna i wie, że ja również, więc powiedzenie tych słów na głos nie powinno było przyjść mi z trudem.

Artykuł z numeru

Stwórz szałas na hałas

Czytaj także

Placeholder

Jerzy Jarniewicz

Mgliste aureole Conrada i Coetzee’ego

Placeholder

Joanna Jeziorska

Coetzee eseista

Kochana Normo,

piszę do Ciebie z San Juan, z jednego jedynego hotelu, jaki tu mają. Odwiedziłem matkę dziś po południu – pół godziny jazdy w koszmarnych warunkach. Jest w stanie tak złym, jak się obawiałem, a nawet gorszym. Nie daje rady poruszać się bez laski, a nawet z jej pomocą chodzi bardzo wolno. Od powrotu ze szpitala nie może wejść po schodach na piętro. Śpi na kanapie w salonie. Próbowała zorganizować przeniesienie łóżka na dół, ale panowie powiedzieli, że zostało zrobione in situ i nie da się tego zrobić bez rozłożenia na części. (Czy Penelopa nie miała takiego łóżka? Penelopa Homera).

Książki i wszystkie dokumenty zostały na górze – na parterze nie ma gdzie ich trzymać. Nie może sobie znaleźć miejsca, chce znów usiąść przy biurku, nie ma jednak jak.

Ogrodem zajmuje się jej znajomy, Pablo. Spytałem, kto robi zakupy, a ona na to, że żyje chlebem z serem i zagryza tym, co wyrośnie w ogrodzie, więcej jej nie potrzeba. Zasugerowałem, żeby może wzięła sobie do pomocy przy gotowaniu i sprzątaniu jakąś sąsiadkę z wioski, lecz nawet nie chciała o tym słyszeć. Nie utrzymuje relacji z ludźmi z wioski. A Pablo? – pytam. Pablo nie jest z wioski? Za Pabla jestem odpowiedzialna, odparła, on nie jest częścią wioski.

Z tego, co zaobserwowałem, Pablo sypia w kuchni. Brakuje mu piątej klepki czy tam trzeciej, czy ile ich tam było w tym eufemizmie. To idiota, wiejski przygłupek.

Nie poruszałem najważniejszego tematu – chciałem, ale zabrakło mi odwagi. Zrobię to jutro, jak się z nią zobaczę. Nie żebym miał wielkie nadzieje. Odnosiła się do mnie chłodno. Ma dość sprytu, by się domyślać, po co przyjechałem.

Śpij dobrze. Ucałuj ode mnie dzieci.

John

*

– Mamo, czy moglibyśmy porozmawiać o twojej sytuacji mieszkaniowej? O przyszłości?

Ona siedzi w twardym starym fotelu, zbitym bez wątpienia przez stolarza odpowiedzialnego też za nieprzesuwalne łóżko, i nie odzywa się ani słowem.

– Na pewno zdajesz sobie sprawę, że Helen i ja bardzo się o ciebie martwimy. Zaliczyłaś już jeden poważny upadek, następny to tylko kwestia czasu. Nie robisz się młodsza, żyjesz sama w domu ze stromymi schodami w hiszpańskiej wiosce, nawet nie utrzymujesz dobrych stosunków z sąsiadami. Szczerze ci powiem, że taka egzystencja przestała być możliwa do utrzymania.

– Wcale nie żyję sama. Pablo ze mną mieszka. Mogę liczyć na jego pomoc.

– Zgoda, mieszka z tobą Pablo. Ale czy naprawdę możesz na niego liczyć w razie wypadku? Czy ostatnim razem ci jakoś pomógł? Gdzie byś dzisiaj była, gdybyś nie zdołała sama zadzwonić do szpitala?

Jeszcze nie skończył mówić, a już wie, że popełnił błąd.

– Gdzie bym była? Chyba sam najlepiej znasz odpowiedź, więc po co jeszcze mnie pytasz? Zapewne pod ziemią, pożerana przez robactwo. To byś chciał usłyszeć?

– Mamo, proszę, bądź rozsądna. Helen trochę się porozglądała i znalazła dwa miejsca niedaleko, miałabyś tam dobrą opiekę i czułabyś się jak w domu, jesteśmy o tym przekonani. Zgodzisz się, żebym opowiedział ci o nich coś więcej?

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się