Podczas zajęć z teorii gender i queer, które prowadziłam dla szkół średnich, poruszaliśmy temat coming outu. Ku zdziwieniu mojemu, ale również rówieśników i rówieśniczek, jedna z licealistek zdecydowanym tonem stwierdziła, że coming out to gest głęboko niesprawiedliwy. Powiedziała, że nie wyobraża sobie sytuacji odwrotnej, w której osoby heteroseksualne tłumaczą się rodzicom ze swojej orientacji seksualnej. To bardzo celna uwaga.
Tak, coming out to sytuacja dużej nierówności. Kultura, w której żyjemy, jest heteronormatywna. Co za tym idzie – oczekujemy zachowań z nią zgodnych. Osoba, która się w niej nie odnajduje, bo jest np. homoseksualna, poddana zostaje presji, spotyka się z pytaniami dotyczącymi tego, czy będzie odtwarzała oczekiwania kultury i rodziny („czy masz już chłopaka / dziewczynę?”, „kiedy się z kimś zwiążesz?”). W pewnym momencie trzeba – ale czy na pewno? – się skonfrontować. To sytuacja opresji przekonań, w której mniejszość musi – znów: czy na pewno? – powiedzieć: „Moje plany życiowe są inne”. Moment konfrontacji z wartościami wyznawanymi przez grupę większościową jest coming outem.
Załóżmy, że ta konfrontacja jest konieczna – jak zatem coming out powinien przebiegać?
Mówi się, że ta konfrontacja, wyznanie muszą być przygotowane, powinno się też uwzględniać koszty. Coming out nie zawsze bywa najlepszą decyzją – do tego należy mieć odpowiednie środowisko i wsparcie. Czy osoba, która się skonfrontuje, będzie mogła się schronić, jeśli okaże się, że środowisko jest wrogie?
Czyli to w największym stopniu kwestia zaufania.
Wcześniejsze doświadczenie buduje warunki do coming outu. Z perspektywy psychologicznej kluczowe jest poczucie bezpieczeństwa w relacji z rodzicami. Wynika ono z wzajemnego zaufania, otwartości oraz partnerstwa.
Dzieci są bystrymi obserwatorami i szybko orientują się, o czym można w domu bezpiecznie rozmawiać. Na przykład często rodzice dowiadują się po czasie, od osób z zewnątrz, o problemach w szkole. Dzieci nie mówią, bo nie oczekują, że otrzymają wsparcie. Innymi słowy – opowiadają o trudnościach wtedy, kiedy się go spodziewają. Wzajemne zaufanie tka się przez całe życie. Jeśli dziecko czuje się rozumiane, wtedy dzieli się swoimi problemami. Z kolei jeśli słyszy: „Jak mogłeś!”, „To okropne”, lub jest zawstydzane, karane, to uczy się, że pewne sprawy lepiej trzymać dla siebie, ponieważ mówienie o nich namnaża problemy. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy w rodzinie są przemoc i agresja. To nie jest odpowiednie środowisko do coming outu, dlatego często osoby z takich rodzin się ukrywają. Nam może się wydawać, że to kłamstwo, ale ono stanowić może przecież mur ochronny. Innymi słowy – mamy jakieś ważne potrzeby, nie możemy ich ujawnić, w związku z czym mówimy co innego, by mieć dla siebie przestrzeń. A przecież rodzice też często wolą nie pytać.