fbpx
Józefa Hennelowa listopad 2017

Coraz bliżej albo coraz mniej

Poczucie „sprawiedliwości” mamy niebezpiecznie rozchwiane. Nieustająco odnosimy je do innych, innym – nie sobie samym – stawiamy wymagania. My sami to ludzie, którym się „należy”. Nie ma nic bardziej powszechnego niż zjawisko odmawiania współczucia, często w imię wyroków wydawanych pod hasłem „sprawiedliwość”.

Artykuł z numeru

Dlaczego fascynuje nas wojna?

Dlaczego fascynuje nas wojna?

22 września 2017 r.

To przecież wiem: „coraz bliżej” to nie tylko tytuł rubryki czy książki. Dla nas starzejących się – oczywistość bez cudzysłowu. To, co na pewno coraz bliżej, to próg wieczności. Jest jednak paradoksem (a może logiką?), że ono właśnie narzuca nam żywą aktualność każdego „tu i teraz”. „Społeczeństwo obywatelskie” – czy to dobry program na teraźniejszość? Może to istota odpowiedzi na zagrożenia, przez które się przedzieramy? A wszystko, co się z tą ideą wiąże, czegoś od nas wymaga? Czy będzie to wiedza, znalezienie kluczy do przezwyciężania trudności, czy może wręcz program dla każdego, komu leżą na sercu sprawy na pozór o wiele bardziej wzniosłe? A nawet wszystko to, co kryje się pod słowem „wartości”? A jeśli już o wartościach mowa, czy będą to wartości chrześcijańskie?

 

25 września 2017 r.

Na tyłach bloku, w którym mieszkam od lat, mała sfera zieleni zamieniana jest w przestrzeń rekreacyjną. Dywany z trawników dowożonych jak na boiska sportowe i układane pracowicie między ścieżkami ze żwiru, obietnica urządzeń rekreacyjnych. Przestrzeń nieduża, kilkaset metrów kwadratowych. Już teraz widać, czego boją się przyszli użytkownicy i na czym im zależy. Jedni nie mają ochoty na ławki, bo to będzie legowisko bezdomnych albo piwoszów. Inni żałują ściętych krzewów, choć nie wiadomo, czy wcześniej troszczyliby się o ich pielęgnację. A ci, którzy już spacerują, nie mają nic przeciwko temu, by ich własny pies demolował urządzenia lub zanieczyszczał teren. Przyszli na spacer, i tylko to się liczy. A gdy patrzymy na to z okna, mówimy sobie: dobrze, że przynajmniej ocalały najwyższe drzewa, więc chyba nie wyrośnie tu następny dwunastopiętrowy apartamentowiec.

 

26 września 2017 r.

Bardzo dawno temu w letnim domu „Tygodnika” i Znaku prof. Mroczkowski dyskutował z nami w wieczornej świetlicy o wyobraźni, niezbędnej dla współżycia społecznego, głęboko ideowej. To umiejętność, którą albo się w sobie wyrobi, albo zlekceważy, z nieuchronną katastrofą dla podejmowanych nadziei i planów. Wyobraźnia w samych fundamentach kryje zdolność do przewidywania skutków własnych poczynań. I oczywiście odpowiedzialność za ich złe odczytanie lub braki.

Ale to każe nam skupić uwagę na jeszcze głębszej naszej funkcji. Tej, bez której każde współżycie ludzkie (nie tylko w „społeczeństwie obywatelskim”!) będzie nosić na sobie grubą warstwę porażającej szorstkości i nihilizmu. Ta postawa to po prostu współczucie, które w zalążku otrzymuje już dziecko, chyba że od razu trafi w świat pełen zagrożenia. Nawet dwulatek potrafi pożałować ojca lub dziadka, który cierpi. I także bardzo szybko może utracić tę zdolność, niekiedy bezpowrotnie. Tak, jakby dostawał nową skórę ochronną, czasem odpychającą. Któż nie wie, jak okrutni potrafią być dla siebie już uczniowie podstawówki? A wtedy słownik chrześcijaństwa jest jak odsłonięcie korzeni. Sięga po słowo „miłosierdzie”, przeciwstawiane słowu „sprawiedliwość”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się