24 listopada 2015 r.
Czy ziemia jest nam zadana?
Antoni Gołubiew, pisarz, którego zapomniany już epos Bolesław Chrobry budował po wojnie polską świadomość piastowską, miał wśród swoich wizji jedną szczególnie upragnioną: aby Kościół ogłosił Święto Stworzenia Świata. Nie doczekał się, niestety. Jan Józef Szczepański w jednym ze swoich esejów wspomina oglądaną transmisję z pierwszego okrążania Ziemi przez astronautów, którzy na widok niebieskiej kuli przywitanej przez nich z przejęciem zaczynają recytować początek Księgi Rodzaju: „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię”, wspaniały tekst, który Haydn otoczył pięknem swego oratorium. Pisarz przyjmuje z ulgą świadectwo, że w podbój kosmosu nie wkraczamy z pychą, ale z pokorą. W pamięci przyjaciół, towarzyszy wycieczek św. Jan Paweł II pozostał jako zadumany nad źródłem, w którym zanurza zmęczone nogi, podziwiając tajemnicę pulsującej wody, a kiedy indziej odprawiający mszę w najpiękniejszych zakątkach krajobrazu podgórskiego. Świat wyszedł z ręki Boga, został nam nie tylko poddany, ale powierzony i Bóg kiedyś o niego zapyta, przypomina nam papież Franciszek.
25listopada 2015 r.
Za parę dni szczyt klimatyczny w Paryżu.
Chrześcijaństwo całym swoim nauczaniem i tajemnicą skierowuje nas ku wieczności, ale odrzucenie odpowiedzialności za świat byłoby tylko krótkowzrocznością i egoizmem. Nowa wędrówka ludów, najbardziej dramatyczne wydarzenie XXI w., tę krótkowzroczność uwydatnia niesłychanie ostro. Setki tysięcy i miliony sięgnęły po nadzieję godnego życia, przedzierając się do niej przez odrutowane i coraz wyższe mury stawiane dookoła naszych zdobyczy. Mają one za sobą tę rację, którą zaniedbaliśmy jako twórcy wysokiej cywilizacji i coraz wspanialszych zabezpieczeń przed losem. Tajemnicą Opatrzności jest też samo ulokowanie miliardów ludzkich losów w klimacie nieludzkim wielu pozaeuropejskich kontynentów. Ostrzeżenia ekologów rysujących konsekwencje beztroskiego ocieplania klimatu, zagrożenie, któremu nie będzie można już zaradzić, nabiera charakteru nieodwracalnej prawdy. Domaganie się wyjątku dla własnej sytuacji, w której, dalej żądając przywilejów, będzie się wołało z oburzeniem, że należą nam się mniejsze wymagania, prawo do mniejszego współuczestnictwa w odpowiedzialności, stałoby się działaniem tak naprawdę na szkodę innych i siebie.
26 listopada 2015 r.
Początek roku to otwarcie na przyszłość. Ten nowy kalendarz to dla Kościoła w Polsce wyjątkowa kumulacja jubileuszy i świąt. Ma to być rok 1050-lecia chrztu Polski, ma to być rok gospodarzy kolejnych Światowych Dni Młodzieży, a dla Kościoła powszechnego Rok Miłosierdzia. Przepiękna kartka z kalendarza, ale przecież tak naprawdę przypomnienie o nieustannym miłosierdziu Stworzyciela świata i nas. Będzie wielkim zadaniem wyjść całą duchową pracą poza werbalne jubileuszowe świętowania 1050-lecia chrztu. Milenium, wielkie dokonanie duszpasterskie sprzed pół wieku, zakorzenione było w całkowicie odmiennej rzeczywistości społecznej i ideologicznej. Głoszenie, że Kościół polski dzisiaj przeżywa podobne jak wtedy prześladowania, byłoby zamykaniem oczu na prawdę, bo nasze chrześcijaństwo w skali całego kraju ma podstawy do rachunku sumienia, ale nie ma podstaw do usprawiedliwiania braków działaniem sił z zewnątrz. Nie jest przecież prześladowaniem ani uparta świeckość, ani obojętność fałszywie mianowana tolerancją, ani tym bardziej głębokie pęknięcia między samymi wierzącymi. To tylko wyzwanie dla wiary żarliwszej i bardziej zakorzenionej w nas samych.