3 LUTEGO 2016 R.
Po co dzielimy się swoją przeszłością?
Św. Jan Paweł II, którego dziedzictwo próbujemy odczytywać i wypełniać, odpowiada na to pytanie tytułem jednej z najważniejszych swoich książek: Pamięć i tożsamość. Nasze wspomnienia u końca życia niosą także odkrywanie więzi z innymi. Tę bezcenną cząstkę daru życia, który otrzymywaliśmy rok po roku przez tak długie lata. Jeśli komuś nie udaje się odnaleźć we wspomnieniach takiej więzi, jeśli jej nie miał lub ją utracił, to jego ubóstwo zasługuje na miłosierdzie tym głębsze, tym bardziej konieczne. A jeśli to ja sam byłem obdarowany, to pamięć wspólnoty zachowuję jako doznanie najcenniejsze. Bo przecież Kościół ze swej istoty to wspólnota, nie urząd ani wojsko. A ojczyzna to więź pokoleń i losów daleko wykraczająca poza etniczne znaki jedności.
Nasza pamięć wspólnoty to nie to samo co zachowane świadectwa. Błądziliśmy i błądzimy po krętych drogach pamięci naginanej, budowanej nie tylko ze świadectw. Sięga się w przeszłość, by się pocieszyć, a nawet by się radować w zagrożeniu czy poczuciu klęski. Wtedy sukcesy dawniejsze urastają do rangi chwały lub apoteozy cierpienia, wtedy przegrane, zwłaszcza zawinione, usuwane są z pamięci czy choćby pomniejszane. Z jednej strony mamy idealizowanie przeszłości, wizje porywające, którym potrzeba uczuciowa dyktowała także blaski złudne, jakich trudna rzeczywistość nie niosła albo niosła w zderzaniu się przeciwieństw, pokornym odkrywaniu własnych grzechów na równi z zasługami. Z drugiej – są tak gorzkie rozdziały jak pamięć zatruta, pamięć skłamana, poddająca się niskiej potrzebie rozliczeń i odniesienia triumfu nad przeciwnikiem. Książki, które wychodziły i wychodzą, niosą oba obrazy. Jest naszym wielkim zadaniem, by się od tego drugiego uwalniać.
5 LUTEGO 2016 R.
Ale miałem ciekawe życie (WAM, 2007) – to tytuł autobiografii ks. Mieczysława Malińskiego. Jeden z najwierniejszych współpracowników, bliskich Karolowi Wojtyle aż po jego odejście, od kilku lat żyjący w milczeniu, już w samym tytule zawarł swój wielostronny stosunek do daru własnego tak długiego życia. „Ciekawe” to nie znaczy koniecznie ani takie, którym się chwalę, ani takie, które osądzam. Jest takie, że można się nim dzielić i że istotne jest to, iż było własne, a więc stanowiło coś jedynie ważnego, za co odpowiadamy na świecie, warte opowiedzenia, niezależnie od tego, czy będzie rodzajem spowiedzi czy zaproszeniem do współudziału w radościach z otrzymanych darów.
To doświadczenie głębokiej starości wielu z nas dzieli z autorem. Stawiamy tu znak zapytania i tylko niektórzy z nas piszą wtedy wspomnienia. Bardzo polskie jest sięganie głęboko w historię, odkrywanie pokoleń i pokoleń praprzodków, panoramy obejmującej nawet kilka wieków, zwyczajnie bardzo cennej. Ostatnio: Jan Andrzej Kłoczowski OP, Kłocz; Andrzej Wielowieyski, Losowi na przekór; Kazimierz Orłoś, Dzieje dwóch rodzin.