Zychowicz nie stawia tu żadnych szokujących hipotez. Porządkuje po prostu fakty dobrze znane wszystkim, którzy śledzą debatę naukową na temat powojennego podziemia antykomunistycznego.
Nie oznacza to, że Skazy na pancerzach można odrzucić jako rzecz niepotrzebną. Wręcz przeciwnie – tego rodzaju książki popularyzatorskiej bardzo brakowało. Choć w ostatnich latach historycy zrobili wiele, by ustalić najważniejsze fakty z dziejów powojennej partyzantki, to jednak rezultaty tych badań nie zawsze trafiały do szerokiej publiczności. Efekt jest taki, że w rozmaitych dyskusjach wciąż powtarza się obalone bądź skorygowane już tezy. Nierzadko też zwolennicy kultu „wyklętych” odrzucają wszelkie oskarżenia kierowane pod adresem polskich żołnierzy jako komunistyczne kalumnie. Niezależnie od faktów.
A fakty są takie, że podkomendni Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” w ramach akcji odwetowej za działalność litewskich nacjonalistów atakowali ludność cywilną. 23 czerwca 1944 r. we wsi Dubinki polscy partyzanci zamordowali 9 kobiet i 12 dzieci. Z kolei Romuald Rajs „Bury” jest sprawcą kierowniczym zbrodni, których celem prawdopodobnie było zastraszenie mniejszości etnicznych i skłonienie ich do wyjazdu z Białostocczyzny. 31 stycznia 1946 r. we wsi Puchały Stare żołnierze NZW odebrali życie 27 białoruskim cywilom.
To tylko dwa spośród wielu opisanych w tej książce zdarzeń. Zychowicz stara się przedstawić okoliczności, które doprowadziły partyzantów do zbrodni. W żaden sposób nie próbuje ich jednak wybielać.
Można Zychowiczowi zarzucać, że niedostatecznie uwzględnia perspektywę cywilną – oddział partyzancki bywał znaczącym obciążeniem ekonomicznym dla mieszkańców wsi, niekiedy także narażał ich na represje. Tej kwestii redaktor „Do Rzeczy” nie bierze pod uwagę, dokonując bilansu działań „wyklętych”. Niemniej trzeba powiedzieć, że Skazy na pancerzach dają wielowymiarowy obraz historii. Autor relacjonuje przebieg analizowanych zdarzeń możliwie szczegółowo, nie po to jednak, by epatować przemocą. Wierzy, że debata o przeszłości musi uwzględniać perspektywę jej uczestników. Zychowicz udziela więc głosu świadkom – ocalonym, sprawcom i osobom trzecim. Czasami kieruje też uwagę czytelnika na sytuację rodzin poszkodowanych przez polskich żołnierzy. To istotny zabieg, ponieważ w popularnych tekstach o historii dominuje perspektywa samych „wyklętych”.
Redaktor „Do Rzeczy” pisze ze współczuciem o wszystkich ofiarach – Żydach, Litwinach, Białorusinach, Ukraińcach, Polakach, Niemcach. Skazy na pancerzach są sprzeciwem wobec podwójnych standardów, jakie stosują publicyści skłonni do usprawiedliwiania zbrodni polskich żołnierzy. Przypadki łamania norm cywilizowanego konfliktu przez „wyklętych” przedstawia się niekiedy jako działania uzasadnione w nierównej walce z siłami totalitarnymi. Zychowicz odnosi się do tych głosów jednoznacznie: mordów na bezbronnych cywilach, dokonywanych z premedytacją, nie wolno usprawiedliwiać.