Nie da się odmówić odwagi szkockiemu pisarzowi, który musiał mieć świadomość, że zarówno naraża się na zarzut o monotematyczność, jak i nieuchronnie skazuje się na porównania ze znakomicie przyjętą poprzednią książką.
Czytaj także
Łodzimiasto
Kogo jednak zachwycił Shuggie Bain, tego nie powinien rozczarować Młody Mungo. Stuart posiada dar znajdowania ciekawych rozwiązań w dobrze znanym repertuarze. Gdy rozpisuje nastoletni romans pochodzącego z protestanckiej rodziny Munga z katolikiem Jamesem, szczęśliwie nie wpada w pułapkę pornografii współczucia, o co nietrudno w literaturze, która ma ambicje łączyć queerową tematykę z napięciami klasowymi i religijnymi. Zamiast wywoływać tanie wzruszenia, prozaik umiejętnie eksploruje problem sprawczości, przyglądając się mu z różnych perspektyw: głównego bohatera, próbującego potwierdzić własną podmiotowość; rodziny z relacjami zaburzonymi przez nałóg; a wreszcie maczystowskiego społeczeństwa, które postulatem „bądź mężczyzną” przykrywa własne zagubienie.
Stuart umiejętnie lawiruje między czułą narracją a szorstką glasgowiańską mową bohaterów. W polskim tłumaczeniu udaje się zachować elektryczność tego połączenia. Jeśli istnieje powód, dla którego autor Młodego Munga pozostaje jednym z najbardziej interesujących współczesnych pisarzy, można go szukać właśnie w nieprzeciętnym talencie do prowadzenia narracji – te powieści, mimo ich tematycznego ciężaru, po prostu trudno odłożyć.
Douglas Stuart, Młody Mungo tłum. Maciej Studencki, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2023, s. 448