Dominika Kozłowska: Zacznijmy od zasadniczej kwestii: dlaczego pytanie o przyszłość religii jest dziś problematyczne? Czy przyszłość religii jest niepewna?
Agata Bielik-Robson: To bardzo trudne pytanie, bo nie sposób na nie wiarygodnie odpowiedzieć. Osobiście nie martwię się o przyszłość religii jako takiej. Potrzeba sakralności jest uniwersalna i obecna w każdej kulturze. Niepokoi mnie raczej los pewnych konkretnych religii – tych, które Karl Jaspers nazwał religiami osiowymi. Zaliczał do nich judaizm oraz dwa kolejne monoteizmy: chrześcijaństwo i islam, ale także buddyzm. Zdaniem Jaspersa są to tradycje, w których dokonał się dość gwałtowny, radykalny i do dzisiaj niewyjaśniony zwrot. Polegał on na przejściu od dawnej sakralności, którą kojarzymy z zamkniętymi i trybalnymi społecznościami, do otwartości na świętość uniwersalną, przekraczającą granice poszczególnych plemion. Religie osiowe odeszły od dość prymitywnego, pogańskiego sacrum, w którym wyraża się przede wszystkim wola mocy (to, co Eliade opisuje jako żywiołowe, naturalne numinosum), otwierając się na jej zupełne przeciwieństwo – na świętość, która żadnej mocy nie wyraża, jest ideałem dobra i sprawiedliwości poza wszelką dominacją, a chrześcijanie powiedzieliby: miłości.
O przyszłość religii osiowych mam prawo się martwić, dlatego że w moim odczuciu coś, co wywołało ten niezwykły ferment i w zasadzie stworzyło cywilizację Zachodu, w tej chwili znajduje się w stanie powolnego zaniku.
Dziś w zinstytucjonalizowanym monoteizmie – judaizmie, chrześcijaństwie, islamie – powraca Nietzscheańskie archaiczne sacrum oparte na mocy. Obrazem zepsucia rozkładającego religie osiowe od wewnątrz, symbolem swoistej wojny domowej w tych tradycjach jest w mojej opinii figura Chrystusa Króla. To absolutny oksymoron. Jezus jako Mesjasz uosabia znaczenie słabości, etyczności, wykraczającej poza żywioły tego świata. Na sile słabości opierała się cała potęga Jego zwrotu religijnego. Ukoronowanie Mesjasza jest zaprzeczaniem wszystkiego, czym religie etyczne miały być. To samo zjawisko rozkwitu fundamentalizmu możemy dostrzec w judaizmie czy islamie. Rezygnując z mesjańskich ideałów miłości bliźniego, religie te wybierają regres do idei narzuconego z zewnątrz sztywnego prawa. Oczywiście tego rodzaju klasyfikacja jest bardzo upraszczająca, ale mój wstępny wniosek brzmi tak: o ile naturalne sacrum zawsze znajdzie dla siebie w świecie jakiś wyraz, o tyle przyszłość religii osiowych zorientowanych na etyczność wcale nie jest taka pewna.
Jacek Dukaj: Różnie można rozumieć pytanie o przyszłość religii: możemy zastanawiać się, czy religia ma szanse na przetrwanie w konfrontacji z ateizmem albo czy znane nam tradycje zostaną zastąpione przez jakieś nowe formy religijności. Agata Bielik-Robson pyta o coś jeszcze innego: o to, jakie typy religii powinny według nas przetrwać, a zatem jakiej religijnej przyszłości z różnych względów sobie życzymy. Stawia zatem pytanie o wartości, a nie o prognozę, którą moglibyśmy wyprowadzić z trendów socjologicznych, demograficznych i technologicznych.