fbpx
fot. Paco Romero/E+/Getty
Michael Marder czerwiec 2016

Czy rośliny powinny mieć prawa?

Rośliny nie istnieją wyłącznie jako pożywienie zwierząt i ludzi; wręcz przeciwnie, wspaniale się rozwijały na długo przed tym, kiedy na scenie ewolucji pojawiliśmy się my. Oto i fundamentalny argument za rozważeniem możliwości nadania roślinom praw.

Artykuł z numeru

Dlaczego rośliny powinny mieć prawa?

Dlaczego rośliny powinny mieć prawa?

Powszechna deklaracja praw człowieka została przyjęta przez zgromadzenie Ogólne ONZ ponad 64 lata temu, 10 grudnia 1948 r. Opracowano ją jako bezpośrednią odpowiedź na okrucieństwa II wojny światowej, które rozwiały złudzenia, w najbardziej drastyczny sposób, jaki można sobie wyobrazić, co do tego, jak kruche i bezbronne wobec krzywdy są istoty ludzkie. Kodyfikacja praw człowieka w przepisach międzynarodowych miała na celu zapewnienie ochrony prawnej, która skompensowałaby słabości nieodłączne kondycji ludzkiej. Istotnie, im bardziej dana osoba jest podatna na krzywdę, tym bardziej jej prawa powinny być chronione, dlatego, dokładnie 11 lat po głosowaniu z 1948 r., ONZ przyjęło rezolucję nr 1386 – Deklarację Praw Dziecka.

W odpowiedzi na inną, dłużej trwającą wojnę, prowadzoną tym razem przeciw środowisku, nadszedł czas, aby raz jeszcze poruszyć kwestię praw. Czy ludzie to jedyne żywe istoty godne ich posiadania? A co ze zwierzętami? Albo roślinami. Czy też bakteriami, jak szybko oskarżycielsko zauważą krytycy lubujący się w argumentach z równi pochyłej.

Racje za przyznaniem roślinom praw są, paradoksalnie, zarówno proste, jak i skomplikowane. Nie ma wątpliwości, że rośliny to jedne z najbardziej narażonych na krzywdę istot żyjących na naszej planecie: nawet według dość ostrożnych szacunków na każde pięć gatunków roślin przypada jeden znajdujący się obecnie na krawędzi wymarcia.

Biorąc pod uwagę tę katastrofalną w skali światowej sytuację, ochrona ich praw mogłaby posłużyć jako użyteczny mechanizm prawny sprzyjający spowolnieniu procesu utraty różnorodności biologicznej oraz przeciwdziałaniu niszczeniu flory, fundamentu każdego środowiska naturalnego.

Dla większości ludzi sama idea praw roślin brzmi jednak dziwacznie. W wielu zakątkach świata nauki, w takim samym stopniu jak poza murami akademickiej wieży z kości słoniowej, w powszechnym rozumieniu rośliny nie są niczym więcej niż zielonymi maszynami do fotosyntezy – to te quasi-rzeczy biernie osadzone w miejscach, w których rosną. Znajdujemy się za barykadą głęboko zakorzenionych uprzedzeń, uniemożliwiającą nam zaktualizowanie naszego wyobrażenia o roślinach, które byłoby oparte na ich zaskakujących i niedawno odkrytych cechach behawioralnych, zdolnościach adaptacyjnych, plastyczności rozwojowej itd. Głęboki opór psychologiczny podpowiada nam, abyśmy odrzucili piętrzące się dowody naukowe, kwestionujące utarte schematy pojęciowe, w które do tej pory wpisywano rośliny, na rzecz bezwładności przyzwyczajenia i wygody „zdrowego rozsądku”. Potoczne ramy myślenia o roślinach gwarantują zarówno kategoryczne odrzucenie propozycji przyznania im praw, jak i utrwalenie niemożliwego do utrzymania status quo, który pozostawia najbardziej bezbronne stworzenia narażone na praktycznie nieograniczoną przemoc.

Mimo że przez setki milionów lat rośliny wykształciły w toku ewolucji bardzo złożone mechanizmy obronne, które pozwalają im np. odstraszać roślinożerne owady poprzez syntetyzowanie specyficznych substancji chemicznych w reakcji na atak, są bezsilne w obliczu agresji ludzkiej. (Zdarzenie, film M. Nighta Shyamalana z 2008 r., przedstawia czarny scenariusz, w którym drzewa zdołały wyprodukować rozprzestrzeniające się drogą powietrzną toksyny sprawiające, że ci, którzy je wdychali, popełniali samobójstwo. Nie różniąc się zbytnio od naturalnych środków przeciw owadom faktycznie syntetyzowanych przez rośliny, toksyny te stanowiły nowo zdobytą przez drzewa moc odpłacenia ludziom za napaść – moc stania się bronią biochemiczną). Przyznanie praw również florze mogłoby, w planie minimum, ograniczyć nasz negatywny wpływ na życie roślin. Jednakże czysto instrumentalne argumentowanie na rzecz praw roślin jest dalece niewystarczające; oprócz ochrony terenów leśnych i polnych kwiatów jako ograniczonych bezcennych zasobów, a ponadto coraz częściej jako rzadkości, konieczne jest ponowne przemyślenie statusu roślin nie tylko jako przedmiotów podlegających ochronie, lecz także jako podmiotów zasługujących na szacunek.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się