Padają pytania o liczebność wojsk, o kwestie dyplomatyczne. Padają pytania o ukraińską armię, o jej uzbrojenie i żołnierzy. Padają pytania o Niemcy i Francję: jak zareagują? Padają wreszcie pytania o Amerykę, o to, w jaki sposób stała się głównym graczem w konflikcie, który nie jest jej dziełem. Ale spośród wszystkich tych pytań, stale pojawiających się w związku z inwazją Rosji na Ukrainę, jedno otrzymuje najmniej zadowalające odpowiedzi. Brzmi ono: „Dlaczego?”.
Dlaczego prezydent Rosji Władimir Putin zaatakował sąsiedni kraj, który go nie sprowokował? Zaryzykował przelanie krwi własnych żołnierzy? Naraził się na sankcje, których rezultatem może być kryzys gospodarczy?
Nauka z roku 1989
Wyjaśnienie wymaga odrobiny historii, ale nie w jej wpół zmitologizowanej, niby-średniowiecznej wersji, którą Putin wykorzystywał w przeszłości do twierdzeń, że Ukraina nie jest suwerennym krajem, jej istnienie stanowi dzieło przypadku, a ukraińskie poczucie narodowości to fikcja. Nie musimy też zbyt wiele wiedzieć ani o nowszej historii Ukrainy, ani o jej 70-letniej przynależności do ZSRR – choć radzieckie korzenie rosyjskiego prezydenta, a zwłaszcza lata spędzone w KGB, mają tu duże znaczenie. Rzeczywiście, wiele z jego strategii – wykorzystywanie wykreowanych przez samych Rosjan rzekomych „separatystów” do prowadzenia wojny we wschodniej Ukrainie, ustanowienie marionetkowego rządu na Krymie – to stare metody KGB, znane z sowieckiej przeszłości. Fałszywe ugrupowania polityczne stanowiły narzędzie radzieckich służb specjalnych do dominacji w Europie Środkowej po II wojnie światowej; upozorowani rewolucjoniści odegrali rolę w podboju Ukrainy przez bolszewików w 1918 r.
Przywiązanie Putina do dawnego ZSRR posiada jeszcze inny wymiar. Czasem błędnie określa się go jako rosyjskiego nacjonalistę, lecz w istocie kieruje nim imperialistyczna nostalgia. Związek Radziecki był imperium rosyjskojęzycznym, a on sam zdaje się czasem marzyć o odtworzeniu mniejszego rosyjskojęzycznego imperium w granicach dawnego państwa sowieckiego.
Jednak najistotniejszy wpływ na światopogląd Putina nie miało ani jego szkolenie w KGB, ani pragnienie odbudowy ZSRR. Prezydenta i jego świtę o wiele mocniej ukształtowała droga do władzy. Historia ta – wielokrotnie już opowiadana przez autorów takich jak Fiona Hill, Karen Dawisha czy ostatnio Catherine Belton – rozpoczyna się w latach 80. XX w. Końcówka tej dekady była dla wielu Rosjan czasem optymizmu i ekscytacji. Polityka głasnosti – jawności – oznaczała, że ludzie po raz pierwszy od dziesięcioleci mogli mówić prawdę. Wielu odczuło realną możliwość zmiany i sądziło, że może to być zmiana na lepsze.
Putina ominął ten moment rozradowania. Zamiast tego został oddelegowany do biura KGB w Dreźnie w NRD, gdzie doświadczył upadku muru berlińskiego w 1989 r., co odebrał jako osobistą tragedię.