Duże wrażenie zrobiła na mnie krótka czerwcowa wizyta papieża Franciszka w Bozzolo i Barbianie. Miała ona charakter prywatny, a jej głównym, a może nawet jedynym celem była modlitwa przy grobach dwóch wybitnych postaci XX-wiecznego włoskiego katolicyzmu: ks. Prima Mazzolariego i ks. Lorenza Milaniego. Obu dotknęło niezrozumienie, jakie okazał im – przysparzając wielu cierpień – Kościół hierarchiczny. Podejrzewano ich o kryptokomunizm. Próbowano izolować i marginalizować, nakładano kary. A oni w tym Kościele trwali – mimo wszystko. I doczekali się wreszcie swoistej rehabilitacji.
Mazzolari, który nosi dziś tytuł sługi Bożego, doczekał się jej jeszcze za swego życia, kiedy to Jan XXIII nazwał go „trąbą Ducha Świętego na Nizinie Padańskiej”. Jego admiratorem był Paweł VI, który jeszcze jako arcybiskup Mediolanu pozwalał mu na głoszenie kazań w swojej diecezji (mimo zakazu wydanego przez włoskie władze kościelne). A wiele lat później – już jako papież – oświadczył, że ks. Primo „szedł przed siebie, stawiając zbyt wielkie kroki, i często nie mogliśmy za nim nadążyć! Cierpiał przez to, i my także cierpieliśmy. Taki jest los proroków”.
Niezwykła i rzeczywiście posiadająca wyraźny rys profetyczny jest biografia ks. Mazzolariego (1890–1959). Tego działacza antyfaszystowskiego ruchu oporu, człowieka ratującego Żydów w czasie Zagłady, apostoła Kościoła ubogich, rzecznika dialogu z niewierzącymi i obrońcy wolności religijnej wielu postrzega dziś jako prekursora II Soboru Watykańskiego.
Nad jego grobem Franciszek wygłosił długie fundamentalne przemówienie poświęcone misji Kościoła w świecie współczesnym. I tak, zdaniem papieża, analizującego przy tej okazji pisma Mazzolariego, istnieją trzy błędy, jakie często popełnia Kościół. Po pierwsze, obojętność – zgodnie z zasadą, że nie należy się wtrącać. „To droga osób stojących w oknie, które patrzą i nie brudzą sobie rąk. (…) Ta postawa pozwala zachować spokojne sumienie, ale nie ma w niej nic chrześcijańskiego (…)”. Drugi błąd polega na „separatystycznym aktywizmie”, czyli poświęcaniu energii na tworzenie katolickich instytucji (szkół, organizacji, mediów itp.), co w konsekwencji może – choć nie musi – prowadzić do głębokich społecznych podziałów. W ten sposób bowiem rodzi się tendencja, „żeby głosić to, co dzieli, zamiast tego, co jednoczy” – i zamykać drzwi przed tymi, którzy są inni.
Ostatni błąd to – według Franciszka – „odczłowieczająca nadprzyrodzoność”, ucieczka w spirytualizm, gdy „szuka się schronienia w świecie religii, aby uniknąć trudności i rozczarowań (…). Wyobcowuje się ze świata, (…) wybierając [rozmaite] formy pobożności”. A przecież – powiada biskup Rzymu, cytując Mazzolariego – ludzi „dalekich [od chrześcijaństwa – J.P.] nie sposób zainteresować miłością, która nie staje się miłością bliźniego”.