Teksty składające się na Drzazgę Mirosława Tryczyka krążą (podobnie jak jego wcześniejsza praca badawcza) wokół pogromów, w jakich w czasie wojny ginęli z rąk swoich sąsiadów żydowscy Podlasianie. Temat Płuczek to bulwersująca, wręcz niewiarygodna, lecz trwająca latami powojenna praktyka: przekopywanie terenów byłych obozów zagłady w Bełżcu i Sobiborze w poszukiwaniu kosztowności w szczątkach ciał. W pierwszym wypadku chodzi więc o przemoc i śmierć, których sprawcami byli Polacy, przejmujący potem majątki ofiar i latami utrzymujący zmowę milczenia. W drugim – o potraktowanie miejsca ludobójstwa i ciał zabitych jako materialnego zasobu, z którego można czerpać korzyści. Oba przypadki oświetlają się, ujawniając nieznośną prawdę. Skoro coś takiego było możliwe, oznacza to, że żydowscy Polacy, obywatele tego samego przedwojennego państwa i przedstawiciele tego samego ludzkiego gatunku, zostali radykalnie wyrzuceni poza obręb wspólnoty. Ich życie nie było postrzegane jako wartość, śmierć jako ciężar, ich ciała nie były ciałami ludzkimi, lecz substancją w rodzaju ziemi czy odpadków.
Trudność pamięci
Na czym polega trudność „trudnej pamięci”, skąd się bierze? Nie chodzi tu tylko o proste zatajanie winy, którą dałoby się ujawnić jednorazowym, przełomowym aktem. Jedna z możliwych odpowiedzi, jaką suflują pamięcioznawcy, wykorzystuje pojęcie bezpieczeństwa mnemonicznego. Zarówno jako pamiętające jednostki, jak i – tym bardziej – jako wspólnoty mamy skłonność do przywiązywania się do pewnego obrazu naszej przeszłości jako bezpiecznego oraz obiecującego nam poczucie kontroli nad rzeczywistością. Wzmacniamy więc pożądaną wizję przeszłości, a to, co z nią koliduje, budzi odruchowy opór.
Tymczasem jednak im dalej idą usiłowania takiego zabezpieczania się, im bardziej staramy się stabilizować naszą pamięć wokół konkretnego obrazu przeszłości i im mocniejsze środki do tego zaprzęgamy, tym bardziej prowadzi to, paradoksalnie, do utraty stabilności i zwiększenia poczucia zagrożenia. Przykładem takiej sytuacji jest znana sprawa międzynarodowego skandalu zapoczątkowanego w 2018 r. zmianą Ustawy o IPN, ustanawiającą sankcje karne za przypisywanie polskiemu państwu i narodowi współodpowiedzialności za zbrodnie wojenne; działanie, którego celem miało być utrwalenie pozytywnego wizerunku Polski i Polaków, wywołało zgoła przeciwne skutki, ukazując Polskę jako kraj odmawiający głosu ofiarom traum historycznych, ukrywający coś ze swojej przeszłości.
Systemy obronne
Obie książki kierują naszą uwagę nie tylko na fakty, ale i na „systemy obronne” (tytuł jednego z rozdziałów Drzazgi), niedopuszczające do artykulacji tych faktów w ramach pamięci – i zbiorowej, i indywidualnej. Tryczyk opisuje wręcz instytucjonalizację oporu wobec pamięci o pogromie w Jedwabnem: powołanie Komitetu Obrony Dobrego Imienia Miasta pokazuje, jak w „działania obronne” wpisują się władza państwowa, Kościół i samorząd. W obu pozycjach najciekawsze – i najbardziej obezwładniające – były dla mnie jednak zapisy rozmów pozwalające obserwować, jak system ten nadaje ramy pamięci konkretnym ludziom.