fbpx
Małgorzata Rejmer
fot. Katarzyna Lasoń, CC BY-SA 4.0 via Wikimedia Commons
Małgorzata Rejmer marzec 2025

Dzień gniewu

Oglądam materiały promocyjne Rage Room w Tiranie: ślicznie umalowane dziewczyny wkładają kaski i walą w butelki łomem. Jesteście urocze, gdy się złościcie.

Artykuł z numeru

Zostaw alkohol, chodź tańczyć

Jak spędziłaś urodziny?” – zapytałam moją przyjaciółkę z Albanii. W odpowiedzi wysłała mi filmik: w kasku i kombinezonie wali z całej siły kijem bejsbolowym w tarczę ochronną, rozwala butelki i słoiki, niszczy, miażdży, obraca wniwecz. „Rage Room” – głosi napis nad jej głową. „Nawet nie wiesz, jak tego potrzebowałam” – mówi. Wiem. Moja przyjaciółka to ekspertka od szacowania ryzyka na Bałkanach i często prowadzi szkolenia dla żołnierzy. Jest znakomita w tym, co robi. Mówi, że dobrze znosi stres, ale męczą ją ataki paniki.

Pewnie gdy przyjadę do Tirany, pójdziemy tam razem. Ja i kilka bliskich mi kobiet, które od lat próbują walczyć z systemową przemocą. Kiedy kolejny raz w Albanii z rąk mężczyzny ginie jakaś kobieta, na znak protestu zaklejają nazwy ulic nazwiskami zamordowanych albo pokrywają stolicę kraju graffiti. Czasem ich gniew spotyka się z gniewem drugiej strony, która wierzy w zupełnie inną narrację o przemocy. Kilka lat temu dziewczyny wysprejowały miasto swoją wersją znanego albańskiego powiedzenia: „Kto cię bije, ten cię NIE kocha”. Zaraz przez media społecznościowe przetoczył się viral, na którym starsza kobieta z furią wydrapuje „NIE” z graffiti moich koleżanek. Miało zostać po staremu: „Kto cię bije, ten cię kocha”.

Gniew starego porządku starł się z feministycznym gniewem i ściera się cały czas.

Kiedy oglądałam na filmiku, jak moja przyjaciółka jednostajnie wali kijem bejsbolowym, przypomniała mi się historia, którą opowiedziała mi znajoma z Kosowa. Urodziła się jako druga dziewczynka z kolei, co spowodowało pewną nerwowość głowy rodu, więc żeby go udobruchać, moja koleżanka dostała stare, dziwne imię po swojej prababce ze strony ojca. Jej matka znowu zaszła w ciążę – w tamtych czasach kobieta miała rodzić, póki nie urodziła syna – i ku zgrozie rodziny dziewięć miesięcy później przyszła na świat trzecia córka. „Dlaczego nie rodzą wam się dzieci?” – pytali znajomi, bo jeszcze dwie dekady temu zdarzało się, że na pytanie o liczbę dzieci ojcowie odpowiadali na przykład: „Mam troje dzieci, no i jeszcze dwie córki”. Chłopcy czynili rodzinę silną, dziewczynki ją osłabiały. Na drzewach genealogicznych z dawnych lat próżno szukać kobiet. „Kto ma córkę, ten ma świat” – mówi się na ziemiach albańskich, jednak przez lata znacznie popularniejsze było inne powiedzenie: „Gdy rodzi się dziewczynka, nawet więźby dachowe płaczą”.

Matka mojej koleżanki zaszła w czwartą ciążę. Wszyscy w napięciu czekali na wieści, że wreszcie urodził się upragniony chłopiec. Ale nie. Na świat przyszła czwarta dziewczynka. Wtedy stryj mojej koleżanki wpadł w szał, wziął siekierę i jeden po drugim ściął drzewa owocowe, które rosły wokół ich domu. „Rodzina nie ma dziedzica, to nie ma po co trzymać tych drzew” – krzyczał. „Strasznie płakałam – wspominała moja koleżanka. – Okropnie było mi żal mojej ukochanej jabłonki, bo dawała malutkie, bardzo słodkie jabłka. Pamiętam, że stałam w oknie i myślałam: co mu te biedne drzewka zawiniły? Bardzo kochałam każdą moją siostrę. Nie rozumiałam, że jego gniew bierze się z faktu, iż wszystkie jesteśmy dziewczynkami”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się