Pierwsze tygodnie lockdownu, ogłoszonego w marcu 2020 r., wspominam jak przez mgłę, za to doskonale pamiętam książki, po które wówczas sięgnęłam, żeby choć na chwilę przestawić umysł na tory inne niż niepokój i niepewność. Pierwszą z nich była powieść Ottessy Moshfegh Mój rok relaksu i odpoczynku. Choć tytuł mija się z prawdą – bohaterka nie relaksuje się, lecz próbuje za pomocą środków nasennych i antydepresantów ukoić i wygłuszyć żal oraz żałobę po śmierci rodziców, co chwila zapadając w sen – oniryczna narracja okazała się tak wciągająca, że na chwilę pozwoliła rzeczywiście odsunąć na bok ponure pandemiczne myśli.
Tytuł drugiej książki, poleconej przez znajomego, nie obiecywał nic szczególnego, za to gatunek – science fiction – już wiele. Powieść kanadyjskiej, nieznanej mi wówczas pisarki, mojej rówieśniczki, zaczynała się sceną śmierci, by chwilę potem epidemia gruzińskiej odmiany świńskiej grypy na kilkunastu stronach zmiotła z powierzchni ziemi 99% ludzkości. Trudno wyobrazić sobie lepszą lekturę, podczas gdy moja wyobraźnia podpowiadała podobne sceny w naszej rzeczywistości. Tą książką była Stacja jedenasta autor stwa Emily St. John Mandel. Co ciekawe, w tym samym czasie co ja po tę lekturę sięgnęły tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy, ludzi na świecie. Wydana w 2014 r. powieść, nominowana m.in. do National Book Award, sześć lat po premierze ponownie wskoczyła na listy bestsellerów, a Mandel, zamknięta w nowojorskim mieszkaniu z małym dzieckiem i mężem za ścianą, zaczęła niemal codziennie udzielać wywiadów. Stała się pisarką od pandemii, a Stacja… niemal przyćmiła wydaną wówczas jej nową książkę Szklany hotel. O ironio, pisząc Stację…, Mandel obiecała sobie, że jeśli nie dotrze do szerszej publiczności, zrezygnuje z pisarstwa. Los zatem dwukrotnie zapewnił ją, że idzie właściwą drogą, czego efektem są znakomite powieści: Szklany hotel i Morze spokoju – ta ostatnia została wydana w tym roku w Polsce.
Znikający bohaterowie
„Drodzy przyjaciele, czy wiecie, że jeśli macie swoją stronę na Wikipedii i rozwodzicie się, to jedynym sposobem na aktualizację w Wikipedii jest opowiedzenie o rozwodzie w wywiadzie?” – takiego tweeta wypuściła Emily St. John Mandel (St. John to jej drugie imię, po babce) w grudniu 2022 r. Wiadomość okazała się prawdziwa. Niemal od razu odezwał się internetowy „Slate Magazine”. Przeprowadzono rozmowę pt.: A Totally Normal Interview With Author Emily St. John Mandel, a między pytaniami o wakacje i najbliższe plany padło to kluczowe o rozwód. Uwolniło ono autorkę z niemal kafkowskiej sytuacji, a przy okazji pstryczka w nos dostała najpopularniejsza internetowa encyklopedia.