Naukowcy wiedzą już, kiedy będziemy musieli przeprowadzić rewolucję w sposobie odżywiania?
Rewolucja to chyba wciąż za mocne słowo, choć są na świecie miejsca, nie tylko w sensie geograficznym, ale też społeczno-strukturalnym, gdzie rzeczywiście nią pachnie. Polska jeszcze do nich nie należy, przynajmniej według danych statystycznych. Z badań wynika bowiem, że jesteśmy dość mocno przywiązani do tradycyjnych sposobów jedzenia, zapożyczonych od poprzednich pokoleń, przede wszystkim od rodziców. Gdy spojrzymy z lotu ptaka na Polaków, dominować będzie konserwatyzm żywieniowy, przywiązanie do zwyczaju i opór przed zmianą. Oczywiście są grupy społeczne, które odcinają się od przeszłości i próbują redefiniować konkretne potrawy czy przepisy, rytmy jedzenia oraz to, czym w ogóle jedzenie dla nich jest, jakie kryteria powinno spełniać.
Tymczasem zmiany, i to gwałtowne, mogą przyjść z zewnątrz – myślę tu przede wszystkim o czynnikach środowiskowych – i wymusić na nas nowe zachowania związane z jedzeniem, np. konieczność mocnego ograniczenia spożycia mięsa lub całkowitą z niego rezygnację. Hodowla bydła pochłania olbrzymie ilości wody, a już w 2015 r. Światowe Forum Ekonomiczne uznało niewystarczające jej zasoby za największe globalne zagrożenie kolejnego dziesięciolecia. Wszyscy zostaniemy wegetarianami z konieczności?
Być może będziemy zmuszeni zrezygnować z mięsa, a niewykluczone, że po prostu będziemy chcieli to zrobić. Niewielka część z nas przeszła już na wegetarianizm, inni ograniczają spożycie mięsa, swoją decyzję sytuując w tzw. świadomości konsumenckiej, postawach ekologicznych. Zmieniając dietę oddolnie, wywieramy nacisk na producentów, którzy muszą szukać alternatyw dla mięsa, co już zresztą się dzieje. Produkty roślinne stały się dostępne nie tylko w niszowych sklepach ekologicznych czy wyspecjalizowanych restauracjach, ale też w dyskontach i supermarketach. To efekt procesów rynkowych: jeżeli popyt na takie smaki i składniki rośnie, zaczynają się prędzej czy później pojawiać w sprzedaży, a ich dostępność się zwiększa. Nawet producenci, którzy specjalizowali się w mięsnych produktach, zaczynają poszerzać ofertę, zmieniać składy oferowanych artykułów spożywczych, dociera do nich, że przynajmniej częściowe przestawienie się na rośliny będzie najprawdopodobniej koniecznością.
Mówimy teraz o procesach oddolnych, opartych na popycie, ale pojawią się również procesy odgórne, czyli zmiany w prawodawstwie dotyczące rozmaitych obszarów systemów żywieniowych i nowe wymogi nakładane na producentów czy dystrybutorów żywności. Jako społeczeństwo możemy być niegotowi na tak dużą zmianę i wciąż będziemy wybierać produkty według konserwatywnego czy nawykowego klucza. Lecz już wkrótce nawet mięso będzie musiało być produkowane w określony, zrównoważony, oszczędzający zasoby sposób. Te zasady dotyczyć będą też opakowań i dystrybucji. Zmiana będzie więc przebiegać dwutorowo.