Wśród „eksponatów” Brooke-Hitchinga znajdują się fantazje doskonale znane – od Atlantydy aż po Eldorado (jeden z rozdziałów poświęcony jest bliskiej nam geograficznie Winecie, położonej rzekomo u ujścia Odry do Bałtyku), jednak większość fikcyjnych lądów to zmyślenia dużo bardziej tajemnicze. Są wśród nich wyspy (ich istnienie było zawsze najtrudniejsze do potwierdzenia), morza, rzeki, miasta, góry, cieśniny, krainy, a nawet morskie potwory i fantastyczne plemiona. Niektóre z nich istniały na mapach jeszcze do niedawna – choćby wyspa Sandy na Morzu Koralowym (obecna na mapach do 2012 r.) czy Bermeja, wysepka mająca się znajdować na wodach Zatoki Meksykańskiej niedaleko Jukatanu. Kiedy podjęta w 2009 r. ekspedycja naukowa nie potwierdziła jej istnienia (co pomogłoby Meksykowi w wyścigu z USA o roponośne morskie tereny), pojawiły się nawet podejrzenia, że za „zniknięciem” wyspy stoi pilnujące amerykańskich interesów CIA.
Brooke-Hitching drobiazgowo analizuje przyczyny fantomowej obecności opisywanych miejsc. Najczęściej wynikała ona z nieposkromionej fantazji autorów sprzed wieków, raczej wymyślających kształt świata niż oddających ówczesny stan wiedzy geograficznej. Czerpali oni obficie z mitologii, wierzeń i religijnych dogmatów. Przedstawiciele kolejnych pokoleń kartografów byli zaś zbyt leniwi, by sprawdzać wiarygodność dzieł poprzedników, lub za mało odważni, by wymazać z map zakorzenione w masowej wyobraźni twory. Do tego dochodzą pomyłki techniczne – złudzenia wzrokowe, brak precyzji, wadliwe działanie systemów pomiarowych lub ich słaba jakość – a także praktyki, które są wciąż obecne w kartograficznych środowiskach, mianowicie umyślne fałszowanie map (niektórzy autorzy umieszczają na mapach drobne fałszywki, aby w ten sposób udowodnić swoje autorstwo i uchronić się przed nieuczciwą konkurencją plagiatującą ich dzieła). Inną ciekawą, choć dość rzadko występującą przyczyną istnienia fantomowych lądów na mapach, jest działalność sejsmiczna – rybacy z archipelagu Fidżi czczą pamięć małej wysepki, która pewnego dnia po prostu zniknęła w oceanie na skutek wybuchu podwodnego wulkanu.
Odrębną kategorią są zuchwałe kłamstwa, za którymi stoi chęć zdobycia sławy lub pieniędzy. Szkot Gregor MacGregor naniósł na mapy Ameryki Południowej „królestwo Poyais”, obwołał się jego monarchą i w największych drobiazgach wymyślił urzędowe struktury, po czym sprzedał chętnym udziałowcom akty własności działek w Poyais. Handlował nawet stanowiskami urzędowymi i honorami. Nabywców było wielu. Z 270 osób, które wyruszyły do amazońskiej dżungli z nadzieją na nowe, bogate życie, do ojczyzny wróciło mniej niż 50. Reszta zginęła.
Atlas lądów niebyłych jest nie tylko fascynującą wyprawą w geograficzną przeszłość (cóż z tego, że zmyśloną?), ale także raportem z ludzkiego pędu ku racjonalności, który jednakże nie kłóci się z tęsknotą za nieoczywistym. Za wyjaśnianiem zagadek fantomowych miejsc znajdzie się zatem miejsce na odwieczne ludzkie marzenia o istnieniu ziemskiego raju oraz nieodkrytej jeszcze krainie szczęśliwości. Jak twierdzi Lawrence Durell, istnieje spora grupa „wyspomaniaków”, czyli potomków Atlantydów. Brooke-Hitching jest z pewnością dotknięty tą niesklasyfikowaną jeszcze przypadłością ducha.