W rozmowie z czasopismem „Lire” (1979 r.), jednej z ostatnich, jakie mu się zdarzyły, Barthes wyznaje: „Dość źle znoszę wywiady”. Niespełna rok później autor Fragmentów dyskursu miłos-nego umrze w szpitalu, gdzie miał dochodzić do zdrowia po tym, jak na ul. Szkolnej w Paryżu potrąciła go ciężarówka. Barthes, najciekawsze – jak napisze Marek Bieńczyk – pióro ostatniego półwiecza we Francji, przezwyciężał na szczęście swoją niechęć do rozmów (wynikającą zresztą z fundamentalnego przekonania, że najlepiej wyraża swoje myśli, pisząc) i czasami na wywiady się zgadzał. Najważniejsze z nich zbiera wydany właśnie w Polsce tom Ziarno głosu – niezwykłe świadectwo spójnego filozoficznego projektu, jakim było pisarstwo francuskiego myśliciela.
*
Zbiór obejmuje rozmowy z niemal dwóch dekad (1962– 1980), przeprowadzone dla najróżniejszych pism – począwszy od „Playboya”, przez „Elle”, „L’Express” i „Le Monde”, aż po bardziej specjalistyczne „La Quinzaine littéraire” czy „Le Photographe”. Wywiady ułożone są chronologicznie, co pozwala śledzić meandrującą myśl Barthes’a, ewoluującą od podszytego tęsknotą za pochwyceniem wszelkiego tekstu w sieci „formalnego inwentarza” strukturalizmu aż po pełną intrygującej dezynwoltury lekturę swobodną, ufundowaną na autorskiej teorii pragnienia i „przyjemności tekstu”. Widać jednak wyraźnie, że bez względu na „obiekty kulturowe”, o których autor Imperium znaków opowiada (a oprócz literatury są nimi także kino, fotografia, moda, nauczanie, miłość i wiele innych), nigdy nie było w nim mocnej wiary w naukowość procedur krytycznych i czytelniczych. „Nauka o literaturze w żadnym przypadku i w żaden sposób nie może mieć ostatniego słowa o literaturze” – powiada już w 1967 r. i widać w tym zdaniu cały radykalizm jego koncepcji pisania, która od samego początku swoją pełną powabu siłę brała z poluzowania dyskursu i rozbijania tego, co francuski krytyk nazywał doxą, a co moglibyśmy także nazwać zbiorowym stereotypem. Jeśli więc czytelnik wczesnych pism Francuza mógł dać się zwieść algebraicznym niemal analizom spod znaku Systemu mody, to lektura Ziarna głosu przekona go ostatecznie, że najistotniejszą dla opisu Barthes’owskiej koncepcji krytyki tekstu figurą jest litota. Autor Stopnia zero pisania mówi o sobie, że jest powieściopisarzem, ale nie powieści, lecz powieściowości, nie jest filozofem akademickim, lecz podejmuje refleksję nad tym, co mu się przydarza, zwykle wybiera fragment i nieciągłość przeciwko wielkim całościom linearnym, wreszcie tzw. dyskurs krytyczny porzuca na rzecz „dyskursu czytania, pisania-czytania [une écriture-lecture]”. Owszem, Barthes, uśmiercając symbolizującego Prawo autora i wyprowadzając proces lektury poza granice, uwalnia w nas czytelnika. Albo inaczej: biografię zamienia w bio-grafię i właśnie ta zmiana, to przesunięcie (czy, sięgając po język Derridy, różnicowanie) jest najważniejszym tematem Ziarna głosu.