Pier Paolo Pasolini został zamordowany po północy 2 listopada 1975 r. Jego zmasakrowane ciało znaleziono na plaży w Ostii – kilkakrotnie przejechano po nim samochodem, żyjącego jeszcze reżysera skatowano, połamano mu kości, a zwłoki oblano benzyną i spalono. Przyczyny morderstwa wciąż są zagadkowe (co opisał m.in. Jarosław Mikołajewski w tekście Pier Paolo próbuje z martwych wstać), ale faktem pozostaje, że Pasolini za życia poświęcił się bez reszty krytyce faszystowskich tendencji we włoskim społeczeństwie, co przysporzyło mu wielu wrogów. Czy historia reżysera Salò, czyli 120 dni Sodomy mogłaby stanowić nieoczywisty i problematyczny punkt wyjścia dyskusji o „męczeństwie za ideę”? Nie mam wątpliwości – ale akurat książka Costici Bradatana z zadziwiającym uporem stara się tej i wielu innych dyskusji uniknąć.
Na początek jednak warto przedstawić zamiar przyświecający opracowaniu amerykańskiego badacza rumuńskiego pochodzenia. Umrzeć za ideę w tłumaczeniu Dariusza Jana Skotarka (którego terminologiczna pieczołowitość miejscami osładza niedostatki autorskiej koncepcji) to przede wszystkim książka o „cielesnej autokreacji”. Według Bradatana najbardziej spektakularną i najściślej filozoficzną formą tego twórczego podejścia do życia jest uczynienie z umierania „wymownego widowiska”, które wstrząsa widzami, wywołując w nich mieszankę „zachwytu i przerażenia”. Filozof męczennik byłby zatem kimś, kto dzięki wytrwałemu wprawianiu się w sztuce umierania i życiu poświęconemu praktykowaniu mądrości (rozumianej przez autora w dużej mierze jako dystans do wszelkich ziemskich spraw) jest w stanie wyreżyserować własną śmierć.
Bradatan wiąże ideę autokreacji z nowożytną myślą o człowieku jako stworzeniu niedokończonym, humanistycznym twórcy samego siebie. W tej chyba najbardziej interesującej części książka nawiązuje do Pica della Mirandoli, włoskiego humanisty, by przejść do myśli Pierre’a Hadota, którego badaniami starożytnych ćwiczeń duchowych inspirował się z kolei Michel Foucault, niezrównany badacz idei sztuki życia i „technik siebie”. Dalszym ogniwem wywodu jest dzieło Michela de Montaigne’a, u którego literacka autokreacja splata się z ideą oswajania się ze śmiercią w codziennym życiu. Do tego filozoficznego przeglądu autor dołącza również Martina Heideggera jako filozofa uzależniającego autentyczność życia od perspektywy domykającej je śmierci. Z Heideggerowską koncepcją „bycia-ku-śmierci” Bradatan zestawia Śmierć Iwana Iljicza autorstwa Lwa Tołstoja (nie ma co ukrywać – czyniono to już wielokrotnie), by ostatecznie odwołać się do najmniej chyba znanej z przywoływanych postaci: Paula-Louisa Landsberga. Z egzystencjalistycznej myśli autora O sprawach ostatecznych wydobywa jednak właściwie tylko dwa motywy – umieszczenie doczesnego istnienia w perspektywie wieczności oraz alegorię „człowieka jako byka na arenie” – zaniedbując np. problematykę cielesności czy koncepcję eutanazji, które również wydawałyby się istotne w kontekście życiowej autokreacji. Część „pojęciową” domyka jeszcze zestawienie z Siódmą pieczęcią Ingmara Bergmana, stawiające przed oczami czytelników i czytelniczek dobrze znany pojedynek Antoniusa Blocka ze Śmiercią.