fbpx
(fot. Christopher Macsurak, CC BY 2.0 via Wikimedia Commons)
Fran Lebowitz lipiec-sierpień 2021

Poradnik dla życiowo nieporadnych

Dzieci zadają lepsze pytania niż dorośli. „Czy mogę ciasteczko?”, „Dlaczego niebo jest błękitne?”, „Co mówi krowa?” – na każde z tych pytań można odpowiedzieć z pogodnym uśmiechem. Nie da się tego, niestety, powiedzieć o zagajeniach typu: „Gdzie twój maszynopis?”, „Dlaczego nie dzwonisz?” albo „Kto jest twoim prawnikiem?”.

Artykuł z numeru

Sztuka zachwytu

Czytaj także

Aleksandra Grzemska

Susan Sontag jako metafora

Fragmenty pochodzą ze zbioru felietonów Nie w humorze

 

Dzieci: za czy przeciw?

W kręgach, w których się obracam, a które można z pewną dozą życzliwości nazwać artystycznymi, dzieci są zjawiskiem rzadkim. Nawet jednak w najbardziej artystowskich kręgach zdarzają się na obrzeżach pojedyncze egzemplarze zawziętych domatorów.

Jako osoba, która co do zasady raczej lubi dzieci, przyjmuję ten fakt z większą pogodą ducha niż wielu moich bardziej wysublimowanych znajomych. Nie chcę przez to powiedzieć, że mam fioła na punkcie słodkich pućków; uważam po prostu, że jako osoba bezsprzecznie obiektywna mam pełne prawo wypowiadać się na ten temat w sposób autorytatywny.

Patrząc na liczbę dzieci dookoła, można odnieść wrażenie, że ludzie decydują się na nie pod wpływem impulsu – gdyby bowiem dali sobie czas do namysłu, z pewnością postępowaliby z większą rozwagą. Oczywiście trudno mieć uzasadnione pretensje do rodziców, którym nikt nie objaśnił czarno na białym, jak się rzeczy mają. I właśnie dlatego postanowiłam zebrać wszystkie niezbędne informacje, żywiąc głęboką nadzieję, że dzięki temu przyszłość zaludnią dzieci ciekawsze od tych, z którymi zetknęłam się do tej pory.

Za

Sprzeciwiam się wyrażeniu „to tylko dziecko”. Życie nauczyło mnie bowiem, że gdy ma się do wyboru towarzystwo osoby będącej tylko dzieckiem i osoby będącej tylko dorosłym, należy bez wahania wybrać to pierwsze.

Dzieci są zwykle niewielkich rozmiarów, dzięki czemu bardzo się przydają do wyciągania różnych rzeczy z trudno dostępnych zakamarków.

Dzieci nie siadają obok mnie w restauracjach i nie rozprawiają podniesionym głosem o  swoich niedorzecznych nadziejach na przyszłość.

Dzieci zadają lepsze pytania niż dorośli. „Czy mogę ciasteczko?”, „Dlaczego niebo jest błękitne?”, „Co mówi krowa?” – na każde z tych pytań można odpowiedzieć z pogodnym uśmiechem. Nie da się tego, niestety, powiedzieć o zagajeniach typu: „Gdzie twój maszynopis?”, „Dlaczego nie dzwonisz?” albo „Kto jest twoim prawnikiem?”

Dzieci wypełniają życiem pojęcie niedojrzałości.

Dzieci są idealnymi partnerami do gry w  scrabble. Łatwo z nimi wygrać i dają się cudownie oszukiwać.

Nawet w tłumie dzieci człowiek może być spokojny, że nie poczuje nuty wody kolońskiej dla prawdziwych mężczyzn. (…)

Dzieci śpią same albo z pluszowymi zwierzątkami. Jest to bezsprzecznie mądry wybór, nikt bowiem nie szepcze im do ucha niechcianych wyznań. Nie spotkałam jeszcze przytulanki, która marzyłaby skrycie o przebraniu się za pokojówkę.

Przeciw

Dzieci, nawet te świeżo umyte i odcięte od cukierków, potrafią się lepić. Przypuszczalnie może to mieć związek z niewystarczającą liczbą wypalanych papierosów.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się