W 2016 r. po raz kolejny nie przyznano Nagrody Ibrahima za Osiągnięcia w Afrykańskim Przywództwie. Wyróżnienie nadawane jest wybitnym afrykańskim mężom stanu – przywódcom wyłonionym w wyborach, dobrowolnie oddającym ster państwa (bądź utrzymującym się u władzy na drodze demokratycznej reelekcji), których decyzje mają bezpośrednie przełożenie na rozwój kraju. Według kapituły konkursu żaden z obecnych liderów Afryki nie zasługuje na ten zaszczyt.
Miliarderzy i filantropi
Afrykański Nobel Pokojowy, jak nazywa się nagrodę za osiągnięcia w przywództwie, ufundował obchodzący w tym roku 70. urodziny miliarder Mohammed Ibrahim. Jego biografia doskonale nadaje się na scenariusz filmu o głodzie sukcesu nowych elit Afryki. Ibrahim urodził się w Sudanie, jednym z najbiedniejszych krajów świata, który od momentu uzyskania niepodległości pustoszony jest przez krwawe konflikty. „Mo” – jak nazywają go bliscy – uzyskał wykształcenie, niczym większość liderów Afryki, za granicą. Przez jakiś czas pracował dla British Telecom, odkładając na bok resentymenty względem byłego kolonizatora. Nabywszy doświadczenia zawodowego, założył własną firmę telekomunikacyjną: Mobile Systems International, przemianowaną wkrótce na Celtel. Odniósł spektakularny sukces. Zbudował markę rozpoznawalną w skali całego kontynentu. Celtel stał się jednym z symboli awangardy i rewolucji cyfrowej w Afryce.
Majątek „Mo” szacowany jest na ponad miliard dolarów. Ibrahima próżno jednak szukać w pierwszej dziesiątce krezusów Czarnego Lądu. Listę tą od lat tradycyjnie otwiera Aliko Dangote, założyciel i właściciel konglomeratu Dangote Group. Nigeryjski biznesmen, o dekadę młodszy od „Mo”, dorobił się na handlu artykułami spożywczymi i budowlanymi oraz zarządzaniu nieruchomościami nad Zatoką Gwinejską. Dangote jest właścicielem największej w Afryce i trzeciej pod względem wielkości na świecie przetwórni cukru. Jego majątek to 15–20 mld dolarów.
„Mo” i Dangote nie pasują do europocentrycznych wyobrażeń o Afryce – jądrze ciemności, gdzie grasuje AIDS i ebola, a dzieci głodują lub walczą w partyzantkach pod wodzą samozwańczych proroków.
Przedsiębiorcy są zaradni, samowystarczalni, na wskroś nowocześni. Trajektorie życia afrykańskich ikon sukcesu łączy upór, determinacja, gotowość na inwestycje w niepewnym środowisku biznesowym. Sudańczyka i Nigeryjczyka wyróżnia też zaangażowanie polityczne.
„Mo” płaci politykom za uczciwość – laureat Nagrody za Osiągnięcia w Afrykańskim Przywództwie otrzymuje jednorazowo 5 mln dolarów oraz dożywotnią wypłatę 200 tys. dolarów rocznie. Dangote wybrał inny wariant wynagradzania polityków. Bez jego hojnego wsparcia (de facto: kupowania głosów) Olusegun Obasanjo prawdopodobnie nie uzyskałby prezydenckiej reelekcji w 2003 r., a dzieje najbogatszego – obok RPA – kraju w Afryce potoczyłyby się zupełnie inaczej.