fbpx
fot. Vidimages/Alamy/BE&W
Piotr Oczko lipiec-sierpień 2023

Hansken i Clara

Słonica Hansken i nosorożyca Clara były gwiazdami nowożytnej Europy – pokazywane na jarmarkach i dworach królewskich, dostarczały rozrywki tysiącom ludzi. Nikt nie zwracał uwagi na ich cierpienia

Artykuł z numeru

Wyobraź sobie

Wyobraź sobie

Czytaj także

Piotr Oczko Ilustracje: Aleksandra Stanglewicz

Piotr Oczko

Chłód serca

Piotr Oczko

Brukselka

Paweł Majewski

Cyrk, czyli o pragnieniu dominacji

Martyna Słowik

Heroski Poradziecji

Diana Dąbrowska

Mózg to największy cud wszechświata

Jakub Knera

Jazz na działce

z Mariuszem Wilczyńskim rozmawia Monika Ochędowska

Magiczna skrzynia

Ani Bobeli, przyjaciółce i wegance

Jako dziecko markotniałem przy pierwszych taktach Wejścia gladiatorów Juliusa Fučíka – złowróżbna muzyka zwiastowała, że w telewizji zaczną zaraz pokazywać cyrk, w którym dręczy się zwierzęta. Od 12 lat jestem raczej radykalnym „wege” – nie wyparzam co prawda talerzy, na których leżało mięso, ale myśl o całowaniu się z kimś, kto przeżuwa trupy, napawa mnie lekkim niepokojem.

Gdy czytam, że na polowaniu jeden myśliwy postrzelił drugiego, czuję prawdziwą Schadenfreude. A kiedy ktoś ze znajomych sprawia sobie rasowego szczeniaczka lub kociaka (zamiast po prostu adoptować jakiegoś nieszczęśnika ze schroniska), muszę trzymać język za zębami i robić dobrą minę do złej gry. Choć od dawna nie przechodzę ze studentkami i studentami na „ty”, dwa lata temu (już po obronie) zaproponowałem mojej magistrantce bruderszaft / szwesterszaft. Zaangażowana i odważna praca Martyny Dukielskiej, poświęcona macierzyństwu międzygatunkowemu i animal studies, ujęła mnie bezgranicznie – autorka bezkompromisowo artykułowała w niej własną moralną i ideologiczną postawę w kwestii praw kobiet, nierówności społecznych i cierpienia zwierząt. Doskonale udowadniała przy tym, że ugruntowany od Kartezjusza podział na ludzi i zwierzęta, albo raczej na zwierzęta ludzkie i nieludzkie, jest przecież pozorny, a granica pomiędzy nimi domaga się zniesienia ze względu na szeregi wzajemnych uwikłań.

Wołowina i wino

We wrześniu lub październiku 1637 r. na amsterdamskim jarmarku, który odbywał się na Targu Maślanym (Botermarkt) Rembrandt, po uiszczeniu stosownej opłaty, po raz pierwszy w życiu ujrzał słonia. Zwierzę, jak głosiły prasowe anonse i rozwieszone w mieście plakaty, wykonywało wówczas zapewne różne ucieszne sztuczki: przenosiło beczki z wodą, wychylało kufle piwa, grało na bębnie lub machało trzymaną w trąbie chorągiewką. Van Rijn wyciągnął papier, węgiel oraz czarną kredkę i szybko sporządził na kartach papieru cztery szkice – na jednym z nich przedstawił nawet zwierzaka w trzech różnych pozach. Zauważmy, że bezbłędnie wybrał przy tym najlepszą technikę – używając piórka lub ołówka, nie byłby w stanie aż tak dobrze oddać faktury skóry. Rok później podjął temat ponownie – umieścił słonia na rycinie wyobrażającej Adama i Ewę w raju, tyle że tym razem rytował z pamięci i raczej nie poszło mu najlepiej. Mały, grubiutki słonik stojący pod drzewem, na które wspina się smok, wygląda jak kuleczka, wznosi trąbę i nie ma kłów. Przedstawianie egzotycznych zwierząt było wówczas prawdziwym wyzwaniem; artyści często nie widzieli ich na żywo i polegali na cudzych pracach. Na innej rycinie Rembrandta, opartej na pracy Antonia Tempesty, atakujące jeźdźca groźne lwy przypominają raczej wyrośnięte koty domowe.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się