Po reportażu historyczno-rodzinnym na temat Śląska autor rozgląda się szerzej, wyprawiając się na tzw. ziemie odzyskane, czyli poniemieckie tereny przyłączone do Polski po II wojnie światowej. Z jednej strony obszar ten, jego krajobraz i architektura wywołują melancholijny zachwyt (jak u Filipa Springera), z drugiej strony wciąż wiąże się z nim podsycana przez prawicowych polityków germanofobia.
Autor opisuje społeczno-polityczny eksperyment, jakim była po 1945 r. przemiana Niemiec w Polskę. „Hitler umiera i wszystko stało się możliwe. (…) fantaści stają się strategami, filozofowie prezydentami, szaleńcy generałami” – wyjaśnia. Konsekwencje trwają do dziś. Temat lokuje się absolutnie w trendzie, dotyczy wątku przemilczanego i skomplikowanych tożsamości (wiele rzeczy ma tu status jein: zbitki utworzonej od niemieckich: ja i nein – tak i nie). Jeśli zaś chodzi o styl, Rokita potrafi pogodzić różne gusta, jakby pisał zarazem dla najlepszych magazynów non-fiction i sensacyjnego portalu historycznego (temat przesiedleń, okołowojennych gwałtów i szabrownictwo).
Po lekturze nie mam wątpliwości, że „Odrzania rzeczywiście istnieje”. Widzimy odrębność tego terytorium, przeszłość wyzierającą spod tynków i ziemi. Palimpsest, jaki zapisała tu historia, jest fascynujący. Mniejszą mam jednak pewność co do istnienia konkretnych Odrzan i Odrzanek – bohaterów, których się zapamiętuje, jest tu zdecydowanie mniej niż w Kajś.
Zbigniew Rokita
Odrzania. Podróż po Ziemiach Odzyskanych
Wydawnictwo Znak, Kraków 2023, s. 320