W życiu powieściowej bohaterki, dziennikarki Małgorzaty, te dwa słowa są komplementarne, współistnieją w kraju nienawiści, podziałów politycznych, światopoglądowych, religijnych oraz w sytuacji opuszczenia, bycia pozostawionym.
Zagłębiając się w kronikarską relację narratorki dotyczącą jej dzieciństwa, można odnieść wrażenie, że matka kobiety stopniowo przygotowuje się do porzucenia dzieci. Mowa, rzecz jasna, o porzuceniu symbolicznym, metaforycznym, o mentalnym opuszczeniu i skazaniu na samotność. Podczas gdy matka oddala się, upija, awanturuje lub drzemie na kanapie, ojciec staje się coraz bardziej wycofany, nieobecny. Dzieci pozostają same, snując się po opuszczonym mieszkaniu. Obserwowana z perspektywy zarówno dziecka, jak i dorosłego matka Małgorzaty przypomina niekiedy bohaterkę innej współczesnej prozy zatytułowanej Macocha, autorstwa Petry Hůlovej. Podobnie jak tytułowa macocha, postać matki w Kronikach oporu i miłości wydaje się wręcz świadomie okrutna. Ponadto uwielbia atmosferę terroru, grozy i szaleństwa, jaką (być może celowo i przebiegle) tworzy wokół siebie.
W dorosłym życiu Małgorzata musi stawić czoła jeszcze innym odejściom i porzuceniom. Mąż Adam oraz późniejsza partnerka Anna krok po kroku wycofują się z relacji. W tle pozostaje aktywność społeczno-polityczna, opór bohaterki i język wszechobecnego hejtu, występujący również jako część opowieści o utracie oraz podskórnym, prawdopodobnie nieuleczalnym, lęku.
_
Inga Iwasiów
Kroniki oporu i miłości
Świat Książki, Warszawa 2019, s. 384