fbpx
Mary Ainsworth
Psycholożka Mary Ainsworth razem z Johnem Bowlbym badała różne style więzi, które tworzą małe dzieci. Na zdjęciu Ainsworth (po prawej) podczas jednego ze swoich eksperymentów na Johns Hopkins University, 1973 r. fot. JHU Sheridan Libraries / Gado / Getty
z Ewą Pragłowską rozmawia Martyna Słowik luty 2023

Iść w stronę dobrego życia

W terapii zachęcamy, by wrócić do rzeczy, które są ważne dla pacjenta, lub tych, które lubił; mogą to być te najprostsze, jak wypicie herbaty, spacer, pójście do warzywniaka. Chcemy, żeby zobaczył, że jest wyposażony w cudowne instrumentarium, którym są jego emocje. I że to on może nimi kierować

Artykuł z numeru

Jak wzmacniać odporność psychiczną

Czytaj także

Emilia Dłużeniewska

Emilia Dłużewska

Jak płakać w miejscach publicznych

Czy trudne doświadczenia z dzieciństwa i młodości, takie jak np. utrata rodzica, molestowanie seksualne czy przemoc rówieśnicza, zawsze zaważają na naszym życiu i je determinują?

Dzieciństwo jest niezwykle ważnym etapem, i to pozostaje poza dyskusją. Większość teorii psychologicznych dotyczących kształtowania się osobowości, systemu wartości czy uczenia się zachowań aprobowanych społecznie podkreśla znaczenie przeżyć z tego okresu. To wtedy otrzymujemy przekazy werbalne i niewerbalne od rodziców czy pierwszych opiekunów, które mówią nam, co jest w życiu ważne, co i jak należy robić, a czego nie. Uczymy się i obserwujemy znaczące osoby, to, jak one funkcjonują w różnych sytuacjach – kiedy mówią „dzień dobry”, a kiedy „do widzenia”, jak można zawalczyć o swoją zabawkę, jakich wtedy używać słów. Już psycholog Albert Bandura zwrócił uwagę na rolę modelowania, czyli obserwację cudzych zachowań i ich skutków, które stało się elementem teorii społecznego uczenia się. Robert Fulghum napisał zaś: „Nie martw się, że dzieci nigdy cię nie słuchają. Martw się, że zawsze cię obserwują”.

Próbując jednoznacznie odpowiedzieć na Pani pytanie, powiem: tak, dzieciństwo ma wpływ na resztę życia, jednak to niejedyny czynnik i nie musi być determinujący. Doświadczenia nabywamy też przecież w życiu dorosłym.

I one również mogą być trudne. Funkcjonuje nawet powiedzenie: „Co cię nie zabije, to cię wzmocni”.

Jest pewna sprzeczność, a raczej niekonsekwencja, którą prezentujemy w przekonaniach dotyczących pierwszego etapu życia. Często myślimy, że szczęśliwe dzieciństwo daje dużą odporność psychiczną, a trudne słabą. Natomiast innym razem mówimy: „Zahartował się w dzieciństwie”, mając na myśli trudności, których ktoś wtedy doświadczył, i moc, którą mu dały. Oczywiście nie jest tak, że osoby wychowujące się w domach dziecka całe późniejsze życie borykają się z problemami.

Ani szczęśliwe dzieciństwo, ani trudne nie gwarantuje nabycia odporności psychicznej. To nie jest prosty podział, wszystko okazuje się bardziej skomplikowane.

Warto przywołać badania Johna Bowlby’ego, brytyjskiego psychiatry i psychoanalityka, który przeprowadził eksperyment (określany mianem Strange Situation) z udziałem dzieci w wieku dziewięciu miesięcy i roku, a więc jeszcze ze słabo rozwiniętymi umiejętnościami werbalnymi. Był on później replikowany w różnych kulturach i legł u podłoża tzw. teorii więzi. Wykazał, że dzieci prezentują cztery rodzaje przywiązania. 60% miało tzw. bezpieczny styl, który był efektem interakcji z matką wrażliwą, reagującą na sygnały wysyłane przez dziecko. W chwilach płaczu brała je na ręce, przytulała, była emocjonalnie dostępna. Dzięki temu niemowlę miało przestrzeń na eksplorację i poznawanie otoczenia. Część dzieci wykazywała się unikowym stylem przywiązania, który objawiał się pozorną obojętnością zarówno na wyjście matki z pokoju podczas eksperymentu, jak i na jej powrót. Była to strategia pozwalająca dziecku na przystosowanie się do życia w nieprzyjaznym środowisku, gdzie prośby o wsparcie i miłość nie spotykały się z należytą odpowiedzią. Kolejną grupą były niemowlęta o ambiwalentnym stylu przywiązania, które reagowały złością lub biernością. Siła emocji wywołanych rozstaniem z matką nie pozwalała im na poznawanie otoczenia. Po ponownym połączeniu z nią na przemian wysyłały sygnały pragnienia bliskości i chęci odrzucenia, wyrywały się z objęć, wpadały w furię. Po 20 latach od pierwszego badania odkryto czwarty wzorzec więzi, tzw. przywiązanie zdezorganizowane. Niemowlęta o tym stylu traktowały matkę jednocześnie jako bezpieczną bazę i zagrożenie. Szukały bliskości i unikały jej. Na późniejszych etapach życia doświadczały lęku przed bliskością, a jednocześnie jej pragnęły.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się