Ludzie często niepokoją się, bo wydają oddech tak niepewnie, jakby już odchodziło z nich życie.
Trzeba tkać teksty, by podtrzymywać życie, wlany w nas oddech.
Tak czując, czym jest Kościół, cierpię z tego powodu, że to, co żywe, źródło natchnione, traktowane jest tak, jakby utożsamiano je z jego szczątkami. Tajemnice głoszą, że mamy w nim odnajdywać bliskość Ciała Zbawiciela, Jego człowieczeństwa dzielonego z nami.
*
Wyjść z Kościoła, znaleźć się poza Ciałem? Tym Ciałem?
Ma już nie być dialogu, rozmowy, będącej trwaniem przy Tym, który chce nas mieć, chce mieć mnie i ciebie? Stwarza nas, bo nie pochodzimy z samych siebie?
Życie w wierze w Stworzyciela: my z Niego, On w nas.
Intimior intimo meo.
Modlitwa wewnętrzna tam się odbywa. Może to być przy wtórze szeptu i oddechu. Albo zamilknięcia. Tylko nie zaniedbuj oddychania tym, czym Tajemnica chce cię karmić.
Nie zamieniaj Tajemnic – jedna po drugiej – w formułki do zapamiętania, by się nimi posługiwać w razie egzaminu.
Warto czuć, że w Kościele dotyka się Tajemnic. Dziękuję, że są. I że uczestniczyły w naszym, twoim i moim chrzcie.
Chrzest nie jest czymś podobnym do podpisania listy przynależności. Nie da się go tak po prostu wykreślić, wyłuskać z tkanki duszy.
Nie da się po prostu wykluczyć tkanki zaszczepionej w akcie wiary chrzcielnej. Można udzielonego chrztu świadomie nie przyjąć. Dobrze, jeśli w porę swój chrzest zaakceptujesz. Powtórzysz prośbę o chrzest i taka szczera prośba włączy cię teraz (i dawne włączenie ożywi). Uczyń to, czytając Ewangelię.
*
„Kościół”. Jak trudno wspinać się na opokę.
„Kościół”… Co ci się z tym słowem kojarzy? Cała lista: budynek z wieżą. Gospodarze podobnych budynków: proboszczowie, wikariusze, ale też biskupi, arcybiskupi etc. I cały ten „Watykan”.
A jeszcze: zgodzimy się przecież, że to zasadniczo ludzie, ludzie wierzący, tworzący wspólnotę wyznawców, którą łączy przyjęty chrzest, odnawiany w obchodzeniu Świąt Zmartwychwstania.
Gdy na ten spis spojrzeć, przypomina się prawda, że Kościół istnieje przede wszystkim jako tajemnica wiary. Należymy do Kościoła, a raczej jesteśmy nim, bo łączy nas przekonanie, że Jezus Chrystus, znany nam z Nowego Testamentu, założył Kościół jako wspólnotę tych, co uwierzyli albo kiedyś uwierzą w Chrystusa i są, i będą przekonani o swoim związku z Nim.
Jak głosi Ewangelia – dobra Nowina o Chrystusie – nasz związek z Nim może być porównany do organicznej jedności rośliny, krzewu winorośli. Cała winorośl ma wspólne życie.
Na tym polega tajemnica Kościoła. Powinna być ona źródłem radości i siły wytrwania wierzących w ich wierze.
*
Dlaczego właśnie teraz tak usilnie staram się przywołać, przypomnieć rozważanie o tajemnicy Kościoła?
Moja własna wierność tej tajemnicy potrzebuje umocnienia. Chcę, by ostała się w trudnych czasach. Czuję, że umacnia tę wiarę pamięć o Kościele Chrystusa. Świadomość, że istnieje coś więcej, coś transcendentnego w stosunku do „kościelności”, jakiej doświadczamy. Nie oznacza to, że trzeba się wyrzec wszystkiego, co się zawiera w „kościelności”. Wystarczy konsekwentnie pamiętać, że nie jest ona wszystkim, o co chodzi, ani główną siłą, którą ma żyć, może żyć osobista wiara.