Nie istnieje historia narodowa oderwana od historii społecznej. Przeciw niej napisałem tę książkę” – deklaruje Andrzej Mencwel w książce Przedwiośnie czy potop (2). Nowe krytyki postaw polskich, stanowiącej kontynuację Studium postaw polskich w XX wieku napisanego przez autora 22 lata wcześniej. Autor powraca do stawianych wówczas pytań: czym jest polska tożsamość? Co możemy jej przypisać? Jakie tytułowe postawy, czyli zestawy wyznawanych wartości, światopoglądów wobec państwa, wspólnoty, narodowej historii i wizji przyszłości, wpływały i wpływają na kształt polskiej sfery publicznej? Z jakimi mitami i archetypami mierzymy się w polskiej historii i literaturze?
Jako filolog polski i historyk literatury Mencwel szuka odpowiedzi w polskim kanonie literackim, tym, który niezmiennie znajduje się na półkach naszych biblioteczek, pojawia się w spisie szkolnych lektur i na ekranach kin dzięki ekranizacjom. Przyglądając się XIX- i XX-wiecznym Wielkim Powieściom, autor Etosu lewicy zaobserwował dwie konkurujące ze sobą linie polskiej tradycji nowoczesnej, które symbolizują zawarte w tytule pracy arcydzieła Żeromskiego i Sienkiewicza. Używając Potopu i Przedwiośnia jako kategorii opisowych, Mencwel buduje analogie dla ścierających się nieustannie wizji Polski: konserwatywnego tradycjonalizmu i reformatorskiego progresywizmu.
Jeśli szukamy rodzimych superbohaterów, z pewnością wymienimy oddanego Kmicica, walecznego pana Wołodyjowskiego lub awanturniczego Skrzetuskiego. Ci zasiedlający powieści Sienkiewicza herosi uosabiają zarazem idealnych wojowników, jak i rycerzy chrześcijaństwa, dla których służba Bogu i ojczyźnie były najcenniejszymi wartościami. Polski noblista w swojej trylogii buduje – jak przypomina Mencwel za Juliuszem Mieroszewskim – „zakon polskości”, figurę oblężonego narodu, który należy chronić przed zakusami najeźdźców. Tym, co oddziela „Nas” od „Nich” – dzikich, barbarzyńskich i prymitywnych nie-Polaków – jest nasza żarliwa religijność, która działa jak kompas etyczny i moralny, w mistyczny sposób nas chroni, wiąże się z dokonywaniem cudów i rzeczy niemożliwych. To nie przygotowanie, wyszkolenie, liczebność wojska czy strategia dowódców decydują o przebiegu bitew i wojen, lecz żarliwa wiara, boskie prowadzenie i gotowość do poświęceń. Analogicznie obowiązującym wzorcem tożsamościowym pasującym do wizji zakonu może być tylko kolejna figura: Polak-katolik. Dlatego też inne narodowości, mniejszości religijnie i etniczne są skutecznie z historii wymazywane.
Przez lata „zakon polskości” rozbudowywali i powiększali kolejni pisarze: np. Zofia Kossak-Szczucka w Pożodze idealizująca ziemiańskie korzenie Rzeczypospolitej przy jednoczesnym potępieniu ciemnego chłopskiego ludu, który polski eden wypracowywał, ale i Jarosław Marek Rymkiewicz sankcjonujący powstanie warszawskie jako „akt założycielski” polskiej wolności. Wybór aktu krwawej ofiary, uświęconego poświęcenia zamiast mozolnie budowanego ruchu solidarnościowego jest znamienny. Oddanie się w ręce wyższej siły oznacza odbieranie sobie sprawczości i wpływu na własną historię. Nie potrafiąc wziąć za siebie odpowiedzialności i nie mogąc nigdy w pełni dojrzeć jako podmiot, konserwatywny tradycjonalizm żywi się rozdrapywaniem ran, przechodzeniem po raz kolejny tych samych traum, co widać we współczesnej polityce w cieniu katastrofy smoleńskiej. A jak pisze Mencwel, dojrzały dziejowo naród to taki, który uznaje siebie za sprawczy podmiot historii.