fbpx
Salvador Dali i jego ocelot imieniem Babou, 1965 r. Fot. East News
z Johnem N. Grayem rozmawia Marek Maraszek listopad 2021

Jakim filozofem byłby kot?

Cała zabawa polegała na tym, że zastanawiałem się, co by powiedział kot, gdyby został filozofem. Oczywiście domyśliłby się, że ludzie nie są zbyt inteligentni i nie posłuchają jego rad. Kot mógłby filozofować dla rozrywki, a nie po to, by zmieniać świat.

Artykuł z numeru

Oswajanie samotności

Czytaj także

Marta Alicja Trzeciak

Zwierzęta i my – dojrzałe love story

z Zbigniewem Mikołejką rozmawia Justyna Siemienowicz

Ty jesteś tym

Marek Maraszek: Kiedy pierwszy raz usłyszałem o Pana książce Feline Philosophy (Kocia filozofia), pomyślałem o sporej odwadze, której wymaga ten temat. Od dwóch lat mieszkam z kotką i odnoszę wrażenie, że wtajemniczenie mnie w jej świat jest absolutnie ostatnią rzeczą, na której jej zależy.

John Gray: Z całą pewnością jest to wyzwanie. Koty nie wykazują bowiem żadnego zainteresowania w komunikowaniu ludziom swoich poglądów, o czym przekonałem się, mieszkając z nimi przez ponad 30 lat. Ostatni z nich, kot rasy birmańskiej imieniem Julian, zmarł przed rokiem w wieku 23 lat, a zatem w dość sędziwym. Przez ten czas miałem okazję poznać i  uszanować głęboką różnicę między nami w sposobie, w jaki odnosimy się do świata. Zaakceptowałem więc fakt, że jakakolwiek rekonstrukcja kociego zachowania to coś z gruntu spekulatywnego, opartego na domniemaniach.

Niełatwo znaleźć drogę do umysłu kota.

Tak, choć patrząc na zagadnienie z innej perspektywy, koty to nie tylko bardzo różniące się od nas stworzenia, ale też takie, z którymi – obok psów – posiadamy najbliższą i najgłębszą więź. Tych 10–12 tys. lat temu nauczyły ludzi, by je kochać. Można więc zaryzykować tezę, że rozumieją nas lepiej niż my samych siebie.

Niewątpliwie koty są zwierzętami, które są autonomiczne. Niemniej zawsze uważałem, że możemy się czegoś nauczyć od tych stworzeń, nawet jeśli one nie wykazują entuzjazmu, by tę wiedzę nam przekazywać. Odwagi dodawał mi fakt, że choć filozofowie poświęcili niewielkie ustępy swoich prac kotom, to jednak byli w dziejach myśliciele, którzy kochali te zwierzęta i zdecydowali się, by coś o nich napisać tu i ówdzie. I  w  przeszłości, i  obecnie znajdziemy autorów odwołujących się do kotów jako przykładu pewnych cnót czy zachowań, które ludziom ciężko przyswoić.

W jaki sposób realizował Pan wyzwania, którym było opisanie kociej filozofii?

Jednym z eksperymentów myślowych, o których piszę w książce, jest postawienie pytania, kim byłby kot, gdyby posiadał ludzką zdolność do abstrakcyjnego myślenia. Gdyby mógł filozofować, jaka by to była filozofia? Próbowałem wyobrazić sobie koty tak, jak funkcjonują obecnie w naszym doświadczeniu, ale z intelektualnymi zdolnościami do pełnego komunikowania się z ludźmi.

Pomyślałem, że nawet wtedy mogłyby nie chcieć dzielić się własnymi poglądami ze światem, ponieważ nie są skłonne do przekonywania kogokolwiek do czegokolwiek. Myślę, że ten „koci styl” towarzyszył mi już wcześniej w mojej twórczości filozoficznej – nie chciałem skłaniać czytelników do przyjęcia danego poglądu, ale zachęcać raczej do samodzielnego myślenia. Zauważam zresztą, że gdy ludzie wnikliwie zapoznają się z moimi książkami, wyciągają z nich coś dla siebie, nie rezygnując z własnej tożsamości. Wśród czytelników moich prac o ateizmie i religii są m.in. chrześcijanie, którzy mówili mi, że lektura ich czegoś nauczyła, ale pozostali mimo wszystko sobą, dalej wyznawali chrześcijaństwo.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się