Na przełomie stycznia i lutego 2012 r. temperatura w nocy spadała poniżej –20°C. W ciągu dnia blade słońce przebijało się przez chmury, z których sypało śniegiem przemieszanym z twardymi kroplami zmrożonego deszczu. Katarzyna Nicewicz – studentka grafiki w Polsko-Japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych w Warszawie, która kilka tygodni później miała skończyć 21 lat – wyszła z papierosem przed sklep z galanterią, mieszczący się w podziemiach Dworca Centralnego. Pracowała tam dorywczo jako ekspedientka. Patrząc na przemieszczające się tłumy, wypuszczała kolejne papierosowe dymki, kiedy podszedł do niej mężczyzna w brudnej kurtce. Zadał jedno pytanie: „Czy mogę dostać coś ciepłego do picia?”
W takie dni jak tamte grupki bezdomnych zbierające się w zacisznych czeluściach dworca były czymś tak stałym jak kolejowe komunikaty i kolejki przed kasami. Katarzyna zauważała ich za każdym razem, gdy podążała do sklepu z torebkami, ubranych szczelnie w przypadkowe kurtki i płaszcze, z których wystawały czerwone nosy i pary oczu. Było ich jej szkoda, mimo że wiedza dziewczyny o bezdomnych nie wychodziła poza stereotyp: mieszkają na ulicy, bo tak prawdopodobnie chcą albo tak im się ułożyło życie, nie dbają o siebie, piją alkohol, proszą o pieniądze. Pytanie o herbatę, zadane przed sklepem w mroźne popołudnie, było z innej bajki. Nie poproszono jej o kanapkę czy o parę groszy na piwo. Jakby o gorącą herbatę pytał nie bezdomny, ale przypadkowy podróżny, który chciał poczuć jej przyjemne ciepło rozgrzewające zmarznięte ciało.
Katarzyna zgasiła papierosa, weszła do sklepu i na zapleczu zrobiła mocną herbatę, w której rozmieszała dwie łyżeczki cukru i sok malinowy. Wyniosła dymiący parą kubek przed sklep i chwilę porozmawiała z obdarowanym. Wieczorem zamieściła na Facebooku parozdaniowy post o tym, że organizuje pomoc dla osób, które nie mają nic – dla bezdomnych. Nic wielkiego. Chce im rozdawać herbatę i kawę, poszukuje wolontariuszy.
Na pierwszą akcję termosy z ciepłymi napojami przyniosło parę osób, otrzymywane dary pozwalały organizować podobne działania jedynie dwa razy w miesiącu. W 2014 r. poza kawą i herbatą Katarzyna i jej znajomi rozdawali już kanapki. Potem zbierane po znajomych ubrania i obuwie. Z czasem pojawiły się proste gorące posiłki. Jedzenie przygotowywali w swoich kuchniach, rzeczy trzymali w przydomowych schowkach. Komuś pomogli wykupić leki albo zaprowadzili do lekarza. Działalność rozszerzała się wraz z poznawaniem historii kolejnych osób w kryzysie bezdomności, aż konieczne stało się założenie fundacji i zbieranie pieniędzy na dalsze pomaganie. Katarzyna – była już wtedy studentką resocjalizacji w Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie – założyła fundację w 2015 r. Nazwała ją tak jak akcję na Facebooku z mroźnej zimy 2012 r.: „Daj Herbatę”.