Nie ukrywam, że rozgłos, z jakim zrazu spotkał się Jezus Niechrystus Piotra Augustyniaka (czego dowodzą kolejne dodruki tej książki), nieco mnie zdziwił. W lekturze najmniej chyba przeszkadza niejednorodność stylistyczna tego dzieła, o której zresztą sam autor pisze na wstępie: „Esej ten można czytać na różne sposoby. Są w nim fragmenty autobiograficzne i okruchy reportażu. Są moje osobiste przemyślenia o tym, co najważniejsze w życiu (…). Są również elementy eseju krytycznoliterackiego, lżejszego od niego felietonu, ale też fragmenty prawdziwej filozoficznej spekulacji. (…) Mam nadzieję, że przynajmniej trochę udało mi się te konwencje pomieszać. Nie z przekory, ale dlatego, że staram się tu opowiedzieć coś, co samo w sobie jest niekonwencjonalne, bo dotyczy natury Życia, nieprzeniknionego i zaskakującego” (s. 11). Stylistyczny patchwork nie stał się jednak przeszkodą dla czytelniczego sukcesu. Najwyraźniej Augustyniak zdołał poruszyć w swej książce to, co aktualnie dotyka wiele osób.
Jezus marzyciel?
Jezus Niechrystus jest przede wszystkim bowiem opowieścią o odejściu od przedstawienia postaci Nazarejczyka, którą od samego początku proponuje chrześcijaństwo.
Spektakularny kryzys instytucji i przekazu Ewangelii, z którym mamy ostatnio do czynienia w Kościele katolickim, stał się przyczyną coraz powszechniej występującej wątpliwości, czy to, co głosi ów Kościół (a także inne chrześcijańskie wspólnoty) na temat Jezusa, jest wiarygodne. Wątpliwość ta spotyka się z przyjmowaną tu i ówdzie za „naukowy pewnik” rezerwą w odniesieniu do religijnych i teistycznych dyskursów, w których Bóg, jak się zakłada, jest gwarantem podtrzymywania różnych form społecznej niesprawiedliwości oraz wszelkich nastawionych antywolnościowo systemów i kultur.
Augustyniak sugeruje, że oczyszczenie postaci Jezusa z naleciałości kościelnych interpretacji, które każą widzieć w Nazarejczyku Zbawiciela i Bożego Pomazańca (czyli Chrystusa – zgodnie z greckim znaczeniem słowa christos – „namaszczony”), jest nie tylko możliwe, ale w obecnej dobie nawet niezwykle pożądane. Pomysł napisania o tym książki narodził się, jak relacjonuje krakowski filozof, podczas słuchania w samochodzie sławnej piosenki Johna Lennona Imagine. Miało to miejsce w Wielki Piątek 2019 r. Augustyniak wyznaje szczerze: „To, co mi się odsłoniło w czasie słuchania tej piosenki, to postać Jezusa marzyciela – takiego, który swoim marzeniem zaraża i podpala świat. Zobaczyłem go więc jako podżegacza, kogoś na antypodach bujającego w obłokach, rozmarzonego uciekiniera od twardych i trudnych do zniesienia realiów świata. Jego marzenie wydało mi się wielkie i niepokojące, a zarazem jakże pociągające i krzepiące: wyobraź sobie świat bez tego, co dzieli. Bez granic, bez religii, bez wszelkich ideologii. Bez tego wszystkiego, co oczekuje ofiary z naszego życia, lub – co na jedno wychodzi – tego, że będziemy w jego imię zabijać. Wyobraź sobie prawdziwą wolność: wielką, otwartą, wolną przestrzeń we własnej głowie i sercu – tak szeroką jak niebo. I życie w kontakcie z tą oto, tu i teraz chwilą. Pełnia życia nie jutro, nie za rok, ale dzisiaj. Bez uciekania – w poszukiwaniu uzasadnienia tego, że się żyje i po co – w wizje raju i piekła. Wyobraź sobie, że nie ma tego wszystkiego, jest Życie – wspaniałe, niesamowite, jedyne” (s. 7).