Kiedy po ostatnich wyborach prezydenckich na Białorusi tysiące ludzi wyszły na ulice, Anna (imię na prośbę bohaterki zostało zmienione) miała 16 lat i wierzyła, że reżim Łukaszenki właśnie upada. Dwa lata później ten sam reżim, którego koniec skandowała na całe gardło, zmusił ją do wyjazdu z kraju. – W sierpniu 2020 r. skończyło się moje dzieciństwo – mówi dziś. W podobnej sytuacji znalazły się tysiące młodych Białorusinów i Białorusinek. Aresztowania, prześladowania, do tego wojna w Ukrainie i widmo mobilizacji przez białoruskie wojsko przyspieszają decyzję o wyjeździe. Jedną z organizacji, na której wsparcie mogą liczyć na emigracji, jest Białoruski Młodzieżowy Hub.
– Oficjalnie jako stowarzyszenie działamy od 2018 r., ale zaczynaliśmy dwa lata wcześniej – mówi Aleksander Lapko, dyrektor Białoruskiego Młodzieżowego Hubu. Organizacja ma swoją siedzibę przy warszawskim pl. Konstytucji. – Organizujemy akcje protestacyjne, łańcuchy solidarności z Białorusią, warsztaty wokół kultury białoruskiej, spotkania, dyskusje, piszemy listy do więźniów politycznych – dodaje Lapko. Trafiają do nich również białoruscy studenci, którym organizacja pomaga w aplikowaniu o Stypendium im. Konstantego Kalinowskiego, dzięki któremu mogą studiować w Polsce. Tak jak 19-letnia Anna, która czeka właśnie na wyniki naboru do stypendium. I jak rok młodsza Ulyana, która także planuje studia w Polsce.
Poznały się w Hubie. Właśnie przygotowują tu swój pierwszy duży projekt dla białoruskich rówieśników mieszkających w Warszawie. – Wchodzisz do Hubu i pierwsze, co słyszysz, to język białoruski. Niektórzy dopiero się go uczą, bo na Białorusi dominuje rosyjski. Ja, kiedy mówię po białorusku, czuję, że jestem w domu – mówi Anna. I dodaje: – Jeśli pytasz mnie dziś, czy wierzę w zmianę, nie umiem odpowiedzieć. Ale czuję, że jeśli nadejdzie, to przyjdzie od nas, młodych.
Ulyana: – Ja wciąż czuję tamtą energię, która wyciągnęła nas na ulice. Zresztą czuć ją nie tylko na Białorusi czy w Polsce, gdzie jest wielu białoruskich uchodźców. Moja ciotka wyemigrowała do Niemiec 15 lat temu, mój kuzyn urodził się już tam. Kiedyś mówił: jestem Niemcem. Dziś dodaje zawsze: a moja mama jest z Białorusi.
Instalacja widoczna na zdjęciu to czerwono-białe ptaki origami. Jest ich 1280 – każdy symbolizuje jednego białoruskiego więźnia politycznego. Od momentu powstania instalacji ich liczba zwiększyła się, za samo mówienie po białorusku na ulicy grozi areszt i wieloletni wyrok. Aleksander Lapko z Białoruskiego Młodzieżowego Hubu podkreśla: – Opozycja na Białorusi to nie jest już mniejszość. Lato 2020 r. pokazało, że naród białoruski chce zmiany. Dlatego wzmacniamy naszą tożsamość, ale też dbamy o to, by Białoruś była cały czas na ustach Polski i Europy.