Ambitny eksperyment szkockiej pisarki Ali Smith – publikowanie powieści z tłem bieżących wydarzeń co roku i w porze roku, która jest jednocześnie tytułem tomu – uderza w samo sedno tego problemu. Pisarka pokazuje, że jeśli istnieje dziś język zdolny przebić się idiomami przez szaleńczy potok informacji, które nas zalewają, a do tego na tyle uniwersalny, że rozumie go większość ludzkości, to jest to – jeszcze! – piękna mowa sezonów, język zmian w naturze. Pisarka czyni go najważniejszym podkładem świata, tropi jego związki ze wszystkim, z czym ma kontakt, miesza w sny. Pokazuje, że kolejno nadchodzące i umierające sezony są w ciałach, w emocjach, w kulturze, mocno nawigują naszymi losami.
Zima, kolejna (a jakże) po Jesieni wydana w Polsce powieść Smith, za tło mając brexit, protest kobiet w Greenham Common, Trumpa, a także zapowiadające się na międzyludzką katastrofę święta w pewnej rodzinie, przynosi w kilku grubych warstwach narracji dobrze napisane sceny nadziei, prawdziwego ciepła, które zwycięża Dickensowską zimę; siłę, która w tej porządnie zrobionej powieści, bez banalnych pocieszeń, każe widzieć dobry omen na obecny czas pandemicznego chłodu.
–
Ali Smith
Zima
tłum. Jerzy Kozłowski, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2021, s. 317