„Czas jest ważniejszy niż przestrzeń” – lubi powtarzać papież Franciszek. Zasadę tę dobrze rozumieją religijni Żydzi, którzy ogromną wagę przywiązują do uświęcania czasu. Nie przypadkiem – powiada Konstanty Gebert – „pierwsze przykazanie dane Izraelowi jako narodowi wiąże się z przestrzeganiem ustanowionego przez Pana kalendarza” (por. Wj 12, 1–2).
Faktycznie, kalendarz pełni istotną funkcję w żydowskim życiu religijnym. Ostatnie prawie dwa tysiące lat pokazały, że jest ważniejszy nawet od Świątyni. Ta od dawna już nie istnieje, a przecież wciąż obchodzone są szabaty, święta i lata zwane jubileuszowymi.
Jest w tym kalendarzu jakieś dziwne dostojeństwo, tak jakby przetrwała w nim pamięć słów i czynów Boga wypowiedzianych i dokonanych, według Tory, w czwartym dniu stworzenia, kiedy to zaistniały „światła na sklepieniu nieba, żeby oddzielały dzień od nocy i by były wyznacznikami świąt, dni i lat” (Rdz 1, 14; tłum. S. Pecaric i E. Gordon), aby możliwe było mierzenie czasu.
Co ciekawe, w kalendarzu żydowskim za początek rachuby czasu przyjmuje się właśnie stworzenie świata (albo – jak sugerują niektórzy mędrcy – stworzenie człowieka).
Rabini, dokonując żmudnych obliczeń i kierując się wskazówkami zawartymi w Torze, od dawna próbowali ustalić dokładną datę aktu stworzenia i w końcu przyjęli, że dokonał się on jesienią 3761 r. p.n.e. Obecnie, od października 2024 r., trwa zatem rok 5785, a Żydzi – bez względu na ich osobiste przekonania i wiedzę na temat rzeczywistego wieku wszechświata – powszechnie akceptują ten system datowania jako znak przywiązania do tradycji czy też (głębiej) zakorzenienia w Torze. Jak pisze polski Żyd, filozof, Stanisław Krajewski, ta umowna liczba (5785), mając się nijak do tego, co mówią nauki przyrodnicze, „wyraża nasze związki ze światem i jego Stwórcą. I naszą odpowiedzialność”.
Czytaj także
Nowy Rok Drzew
Ażeby zrozumieć specyfikę żydowskiego kalendarza i dostrzec to, co go różni od używanego przez nas kalendarza gregoriańskiego, sięgam do Encyklopedii tradycji i legend żydowskich Alana Untermana i czytam, że rok „składa się z dwunastu miesięcy księżycowych osadzonych w systemie roku słonecznego” (wyróżnienia moje), co oznacza, że miesiące oblicza się tu według faz Księżyca, a lata wedle następujących po sobie pór roku, które zależą od położenia Ziemi względem Słońca. Kalendarz ten ma zatem charakter mieszany, lunisolarny (księżycowo-słoneczny), i dzięki temu także i pod tym względem jest wierny Torze, która mówi o „dwóch światłach wielkich” jako „wyznacznikach świąt (…) i lat”.
Miesiąc księżycowy trwa od nowiu do nowiu (tj. ok. 29 i pół dnia; kolejne miesiące liczą więc umowne 29 lub 30 dni, a rok księżycowy ma 354 dni); z kolei rok słoneczny to czas pełnego obrotu Ziemi wokół Słońca (365 dni). Pomiędzy rokiem słonecznym i księżycowym pojawia się zatem różnica licząca ok. 11 dni, to zaś oznacza problem, który – gdyby nie udało się go rozwikłać – spowodowałby, że poszczególne święta po upływie roku i następnych kilku lat wypadałyby w różnych porach roku, a przecież święto Pesach, zgodnie z tradycją, musi być obchodzone wiosną, a Rosz ha-Szana i Sukot – jesienią. W tej sytuacji konieczne stało się wprowadzenie lat przestępnych, w których pojawia się dodatkowy miesiąc. Co jakiś czas (w ciągu 19 lat siedmiokrotnie) żydowski rok trwa więc aż 13 miesięcy.