Oprócz podstawowej zasady „transport zbiorowy jest lepszy niż samochód” chciałbym zwrócić uwagę na cztery kwestie: mądre wykorzystanie elektromobilności, racjonalizację inwestycji, wzmocnienie kolejowego transportu towarowego i urealnienie kosztów ruchu lotniczego. Wszystkie razem mogłyby się przyczynić do zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych w sektorze transportowym poprzez promowanie ekologicznych środków transportu: autobusów elektrycznych i kolei. Jak informuje Europejska Agencja Środowiska, transport odpowiada obecnie za ponad 1/4 emisji gazów cieplarnianych na terenie UE – największy udział ma w tym transport drogowy (ponad 70%), zaś kolej emituje jedynie 0,5%.
Po pierwsze, rzucamy się na nowinki, a nie wykorzystujemy tego, co jest sprawdzone i dobre. Dużo mówi się dziś o elektromobilności transportu publicznego. Z jednej strony realizuje się program Zielony transport publiczny, który umożliwia zakup zeroemisyjnych autobusów, a z drugiej strony likwiduje się część unikalnej w skali kraju sieci tramwajowej, która funkcjonowała do niedawna w aglomeracji łódzkiej (zlikwidowano np. połączenia do Zgierza i Konstantynowa Łódzkiego). Trochę zapominamy, że tramwaj jest świetnym przykładem elektromobilności. Z pewnością efektywniej można by też planować innowacje. Na obecnym etapie chorób wieku dziecięcego transport elektryczny lepiej sprawuje się w małych miastach – mniejsze tu są zasięgi, które autobus musi pokonać w ciągu dnia. Autobus elektryczny może na jednym ładowaniu przejechać ok. 100 km. Tymczasem w Warszawie dzienny przebieg autobusu liczy ok. 250 km, co oznacza konieczność dwu-, trzykrotnego ładowania w ciągu dnia. Jako że brakuje ładowarek, kierowcy są zmuszeni, by co jakiś czas zrobić pusty przejazd do zajezdni na doładowanie; wywołuje to problemy eksploatacyjne. Małe miasta szybciej są w stanie osiągnąć sprawność tego systemu – wystarczają ładowarki w jednej czy dwóch lokalizacjach.
Musimy pamiętać, że z punktu widzenia ekologii nie liczy się tylko źródło energii. To nie jest tak, że najlepszy jest autobus elektryczny, a potem samochód elektryczny. Nie, transport publiczny, jakikolwiek by on był, jest lepszy. Dużo bardziej ekologiczne jest korzystanie z autobusu napędzanego olejem napędowym niż przemieszczanie się jego pasażerów swoimi samochodami, które są różnej jakości. A nawet gdyby były ekologiczne, to zajmują więcej miejsca, powodują zakorkowanie, zabierają nam przestrzeń, która mogłaby być czynna biologicznie, otoczenie jest mniej przyjazne: z zajmowanych przez kierowców trawników robią się klepiska, chodniki się zapadają i trudno przecisnąć się przez nie z wózkiem. Mści się to przede wszystkim na najbardziej ekologicznym sposobie poruszania się, czyli chodzeniu na piechotę.
Jeśli pasażerowie dostaną dobrą ofertę i zostawią samochody, kolej i komunikacja autobusowa będą się rozwijać, pojawią się nowe zamówienia, zarobią też producenci, np. Newag z Nowego Sącza i PESA z Bydgoszczy, obecnie rywalizujące między sobą. Samochód wydaje się wygodny, bo można wsiąść i jechać. To jednak złudne, bo prowadząc auto, ciężko pracujemy, jesteśmy przecież obciążeni odpowiedzialnością za życie oraz zdrowie swoje, naszych pasażerów, innych kierowców i pieszych.