fbpx
Krzysztof Wołodźko listopad 2019

Bieda na Niepodległości. O przegranych transformacji

„Kiedyś tu było życie…” to lektura obowiązkowa dla tych, którzy chcą zobaczyć III Rzeczpospolitą oczyma pracujących ubogich, przejść się szarymi nie tylko o zmroku ulicami poprzemysłowych miast, przyjrzeć się niebezpiecznej dla zdrowia i życia byłych górników plątaninie biedaszybów, zajrzeć do lichych stróżówek ochroniarzy za grosze pilnujących przez lata miejsc, gdzie budował się kapitalizm i powstały fortuny, z jakich dla pracujących ubogich skapywała przede wszystkim obojętność i pogarda tych, którym powiodło się lepiej.

Artykuł z numeru

Harari. Czy możemy mu zaufać?

Harari. Czy możemy mu zaufać?

Kiedyś tu było życie, teraz jest tylko bieda. O ofiarach polskiej transformacji to jedna z najbardziej gorzkich książek o ludziach, którzy zostali na marginesie przemian ustrojowych po 1989 r. Tytuł został wzięty z muru – wielkiego, smutnego napisu przy ul. Niepodległości w wałbrzyskiej dzielnicy Podgórze. Wałbrzych to miasto biedaszybów, spauperyzowane po więcej niż kontrowersyjnym zamknięciu tamtejszych kopalń w latach 90. XX w.

*

Katarzyna Duda jest absolwentką prawa i politologii na Uniwersytecie Opolskim i doktorantką w Kolegium Ekonomiczno-Społecznym Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Kilka lat temu medialny rozgłos zdobyły jej raporty poświęcone fatalnym na ogół warunkom zatrudnienia sprzątaczek i ochroniarzy, związanym często ze stosowaniem outsourcingu usług pomocniczych przez instytucje publiczne.

A warto przypomnieć – co ma znaczenie także w kontekście recenzowanej książki – że przed ustaleniem na początku 2017 r. przez rząd Beaty Szydło minimalnej stawki godzinowej na 13 zł brutto, sprzątaczki i ochroniarze dostawali pięć albo i mniej złotych na rękę za godzinę pracy.

Powodowało to nie tylko szybką degradację tych zawodów, ale liczne problemy osobiste, zdrowotne, finansowe osób skazanych na ten sposób zarobkowania. Przez wiele lat ta kwestia, systemowy wyzysk ufundowany w znacznej mierze na ideologii taniego państwa, nie budziła żadnego oddźwięku społecznego. Nieźle to pokazywało, w jak różnych kierunkach rozjechała się Polska zamożniejszych i uboższych. I jak bardzo interesy ekonomicznie słabszych grup społecznych przestały się w pewnym momencie liczyć dla mainstreamowych mediów, nadających ton debacie publicznej. W zakończeniu książki autorka opowiada o losach PGR-u Kietrz, jedynego, który przetrwał transformację i dziś jako Kombinat Rolny Sp. z o. o. należy do strategicznych spółek Skarbu Państwa – to jej rodzinne strony.

Kim są bohaterowie i bohaterki książki Katarzyny Dudy? To górnicy i hutnicy z Wałbrzycha i Katowic, robotnice dolnośląskich fabryk, stoczniowcy z Gdyni i Gdańska, byli robotnicy z warszawskiego Ursusa i z fabryki produkującej aparaturę elektryczną w Przasnyszu, pracownicy fabryki produkującej części samochodowe w Opolu, pracownicy cegielni w Suchaczu (okolice Elbląga), kucharki zakładu odzieżowego w Gorzowie Wielkopolskim, robotnice z fabryki zabawek w Siedlcach i fabryki materiałów magnetycznych w Warszawie, dziewiarki w fabryce odzieżowej w Siedlcach.

Tyle że ci ludzie nie pracują już w swoich zawodach i fachach – głęboka dezindustrializacja, likwidacja całych fabryk lub znaczne ograniczenie przez nie zatrudnienia, wypychanie części personelu z etatów w firmach, uśmieciowienie pracy przez właścicieli prywatnych firm ochrony i sprzątania oraz głodowe wręcz zarobki sprawiły, że wszyscy oni zasilili grono pracujących ubogich. To grupa społeczna charakterystyczna dla państw, których gospodarka opiera się na najbardziej nieprzyjaznym dla mniej zamożnych ultraliberalnym i antypracowniczym modelu kapitalizmu.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się