Zawsze można wyjść, nikt nikogo nie zatrzymuje. Można zabrać głos, wszyscy przecież tylko czekają, że ktoś zabierze głos, przezwyciężając momenty nieznośnej ciszy, gdy prowadzący pyta, czy ktoś chciałby zabrać głos, i można naprawdę poczuć wznoszącą się aż pod sufit ulgę i wdzięczność, gdy ktoś głos zabierze. Ale nie trzeba, rzecz jasna, bez przymusu, prowadzący i tak ma zawsze przygotowane dwa czy trzy pytania awaryjne, gdyby nikt nie odważył się przełamać ciszy i napięcia. Nie trzeba się nawet odezwać na temat, tam każdy temat jest tylko pozornie zgodny z tematem, a zresztą pan się przecież na tym zna. Kiedyś się pan tym interesował, prawda, nie mylę się. Idź, powiedziałaś, powiedziałabyś, przecież to cię interesuje, musisz wyjść do ludzi, posłuchać ich, powiedzieć coś do nich, masz tyle jeszcze do powiedzenia.
Już czas.
Musi pan wyjść do ludzi, posłuchać ich, porozmawiać. Tak mi powiedziano. Ta forma kontaktu, jaką mamy tutaj, jest niewystarczająca, trzeba wrócić do normalnego życia. Nie ma oczywiście niczego takiego jak normalne życie, ale trzeba, tak trzeba. A gdzie to zrobić i kiedy, teraz tak łatwo sprawdzić w internecie, w dużym mieście spotkania są co chwilę. Festiwale nawet. Ale to może nie od razu. Małymi kroczkami. Z jakimś przyjacielem będzie łatwiej. Usiąść, posłuchać najpierw, można wyjść w dowolnym momencie, a to wszystko za darmo.
Ten chudy z za dużym nosem będzie siedemnastego, powiedział mi przyjaciel. I czy czytałem. Nie czytałem. Ale nie o to chyba chodzi, żebym od razu czytał, zresztą ten chudy nie wygląda, jakby mu szczególnie zależało, raz dostał nagrodę i wystarczy, płynie na tej nagrodzie z dziesięć lat albo i lepiej, i na nazwisku, ojciec też taki sam, z dużym nosem, ale żadnej nagrody nie dostał. A synowi pewnie dali, bo sobie przypomnieli, że nie dali ojcu. Ojca chyba coś czytałem, ale nie pamiętam. Nie, nie zapominam, zapomniałem w jednej chwili wszystko i więcej nie zapominam. Kiedyś czytałem, może gdy ten z dużym nosem jeszcze nie miał dzieci i mógł spokojnie pisać, co chciał i kiedy chciał, ale to było dawno dla nas obu.
A później zapomniałem. W jednej chwili zapomniałem, czy czytałem, czy nie, a przecież kiedyś czytałem wszystko jak leciało, jak pisali, wtedy jeszcze nie zamieszczano zdjęć autorów na okładkach i nie można było wiedzieć, jaki kto ma nos, za długi czy za krótki. I nie było nagród. Czy ja to muszę czytać, zapytałem. Skądże znowu, powiedział przyjaciel, teraz jak coś nie dostało nagrody, to nie wypada czytać, a wszystko jednego roku dostaje jedna książka, bo ci sami gracze siedzą w tych komisjach, mogliby zrobić w sumie jedną komisję i spokój; nie, nie będę czytał, przyjdę na spotkanie bez czytania. Wszyscy tak przychodzą. Wszyscy uczestnicy i prawie wszyscy prowadzący. Nie zamierzam się zresztą wdawać z nimi w dyskusję. Może masz rację, może to już czas, ale lepiej nie.